Kilka lat temu z wielką przyjemnością pochłonąłem
powieść o tajemniczym tytule Złodziejka Książek. Poruszająca i piękna historia
sprawiła że natychmiast zapragnąłem sięgnąć po kolejne tytuły autorstwa Markusa
Zusaka. Bardzo szybko umożliwiło mi to wydawnictwo Nasza Księgarnia, wydając
Posłańca, który światło dzienne ujrzał 3 lata wcześniej niż Złodziejka. Ja
jednak z różnych powodów odkładałem lekturę aż do teraz.
Markus Zusak ma swój własny, bardzo wyrazisty
styl pisania, którego nie można pomylić z żadnym innym, i za to go cenię.
Stosuje dużo równoważników zdań, krótkich, urwanych myśli, pojedynczych słów,
które często mówią więcej niż całe akapity. Momentami staje się bardzo
poetycki. Postacie Zusaka mówią słodkimi, blond słowami, słowami potykającymi
się, lub też, gdy akurat milczą, z ich ust wylewa się cisza. Takich smaczków
znajdziemy wiele. Wynajdywanie ich i zapamiętywanie sprawiło mi większą
przyjemność niż śledzenie kolejnych przeżyć Eda.
Głównym bohaterem i narratorem jest Ed Kennedy,
typowy małomiasteczkowy przeciętniak, żeby nie napisać frajer. Pracuje jako
taksówkarz, mieszka w domu z dykty, ma śmierdzącego psa, troje dziwacznych
przyjaciół i matkę, która nieustanie go wyzywa i okazuje mu swoją dezaprobatę.
Ed kocha się skrycie w swojej przyjaciółce i żyje z dnia na dzień, bez
oczekiwań, bez planów, bez ambicji. Wszystko zmienia się pewnego dnia, gdy
zupełnie przypadkiem powstrzymuje napad na bank. Gdy zamęt wokół tego
wydarzenia i jego osoby zaczyna zanikać, Ed znajduje w swojej skrzynce na
listy kopertę z asem i wypisanymi na nim adresami oraz godzinami. W ten sposób
zostaje posłańcem, a dla niektórych również wybawcą. Po tej karcie
pojawiają się następne, i nasz bohater musi się naprawdę sporo nagimnastykować,
nieraz całkiem dosłownie, by odkryć do kogo jest adresowana wiadomość, jaka
jest jej treść i by ją skutecznie doręczyć. Przez cały czas trwania misji Ed
ani razu nie kwestionuje tego co robi, ani dlaczego to robi. Zastanawia go
tylko kto za tym wszystkim stoi. Odpowiedź na to pytanie znajdziemy na końcu
książki. Nie oczekujmy jednak że zagadka się wyjaśni. Pojawiają się natomiast
kolejne pytania. Kim tak naprawdę jest osoba odpowiedzialna za to wszystko,
skąd się wzięła i czemu wybrała właśnie Eda, skoro dookoła pełno jest ludzi
jemu podobnych. Znika również specyficzna atmosfera z odrobiną magii i
nierealności. Posłaniec ma potencjał, którego nie wykorzystano. Autor
rozpoczyna z przytupem, ale kończy w banalny i trochę nudny sposób. Pozostaje
lekki niedosyt i wrażenie że powieści nigdy tak naprawdę nie napisano do końca.
Tak, tak, tak. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Nie wykorzystany potencjał. Ta książka powstała przed "Złodziejką...", więc wybaczam Zusakowi. Sęk w tym, że "Złodziejka..." powstała na podstawie wspomnień rodziców, więc nie wiem czy jest szansa na równie świetną książkę Zusaka.
OdpowiedzUsuńA raczej "niewykorzystany" ;)
UsuńTeż się tego obawiam. Napisał kolejną książkę, trzy lata temu, ale już chyba nie jest popularny w PL, i nikt jej nie wydaje.
Usuń