sobota, 19 grudnia 2015

Jason F. Wright "Szczęście do wzięcia"



oczytany facet szczęście do wzięcia recenzja
Amerykanie lubują się w akcjach charytatywnych i rzewnych historiach, pojawiających się w księgarniach i kinach raz do roku, w okolicach Bożego Narodzenia. Nie ma w tym nic złego, ale dobrego mogłoby być znacznie więcej. Wszystkie bale i zorganizowane akcje charytatywne nie odbywają się przecież za darmo. Sumy jakie są przeznaczane na zrobienie takiej imprezy czy też wydawane na kreacje, równie dobrze mogłyby trafić do rąk potrzebujących razem z kwotami które są na ten cel przeznaczone. Wiadomo jednak że człowiek ma krótką pamięć. Zabiegany, zapracowany, głowę zaśmieconą ma tysiącem różnych spraw. Zatem trzeba mu przypominać o tych, którym wiedzie się gorzej, i że mogą im pomóc. Taką  właśnie rolę spełnia powiastka Jasona F. Wrighta, Szczęście do wzięcia


Przedpołudnie ostatniego dnia roku. To właśnie tego dnia samotna kobieta o imieniu Louise, odbywająca w przydrożnym barze tradycyjną, spóźnioną o kilka dni wigilijną kolację, znajduje porzucone niemowlę i list. List napisany przez biologiczną matkę informuje że była zmuszona zostawić dziecko, choć bardzo je kochała, i będzie za nim tęsknić. Louis bez wahania przygarnia porzuconą dziewczynkę, i po niekończących się formalnościach zostaje jej przybraną matką. Wiele lat później Louise umiera na raka, pozostawiając córkę - Hope, samą. Podczas pierwszej samotnej wigilii, jej mieszkanie zostaje okradzione. Tego samego dnia zrozpaczona dziewczyna znajduje pod drzwiami słoik pełen monet. Ambitna dziennikarka widzi w tym swoją szansę na zdobycie kolejnego szczebla w karierze. Zaczyna drążyć temat, i bardzo szybko trafia na ślad innych osób, które taki słoik otrzymały. To oczywiście zmienia jej życie. 
 
Historia Hope zapowiadająca się dosyć ciekawie, już po kilku pierwszych rozdziałach przeradza się w banalną i wydumaną opowiastkę dla niewymagających. Typowo amerykańska wydmuszka, sklejona z nieprzetworzonych, gotowych części. Autor do jednego worka wrzucił malownicze święta, sierotkę, samotność i kochającą się liczną rodzinę, czyli wszystko to co najlepiej się sprzeda na gwiazdkę. Jego bohaterowie są nieskazitelni, wyrozumiali, kochani i słodcy aż do bólu zębów. Czytając ma się ochotę wstać i zedrzeć im maski z twarzy, by przekonać się jacy są naprawdę. Jedynie Hop wyróżnia się wśród nich jako taką wyrazistością, bowiem autor obdarzył ją kilkoma drobnymi wadami, które oczywiście zostają przezwyciężone. Szczęście do wzięcia, wbrew temu co głoszą słowa na okładce, ani trochę nie wzrusza. Powieść nie zachwyca również literacko. Książka napisana jest bardzo prostym językiem, momentami wręcz topornym. Sformułowania takie jak "duch słoików" czy "poważna atmosfera artykułu" zgrzytaj między zębami jak resztki świątecznego makowca. 

Powieść Jasona F. Wrighta rozpoczęła jedną z większych akcji charytatywnych w Stanach Zjednoczonych. Polski wydawca, wydawnictwo WAM, również uruchomiło swoją akcję, która potrwa jeszcze przez kilka dni. To chyba jedyne dobre strony Szczęścia... Jeszcze jedną znajdą w niej filmowcy, książka jest bowiem świetnym materiałem na kolejny ckliwy filmik - żyłę złota. Sięgając po kolejną, lepszą lekturę, pamiętajmy jednak że pomagać należy przez cały rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl