poniedziałek, 12 października 2015

5 książek dalekiego wchodu


Wybór dzisiejszej piątki był trudny z dwóch powodów. Musiałem zdecydować które spośród 6 tytułów trafią na bloga. Nie jestem też znawcą dalekiego wschodu, więc pojawił się również dylemat związany z tym czy wybrane powieści faktycznie przedstawiają Azję, bez przekłamań i koloryzacji. Stało się jednak, wyboru dokonałem, i będę musiał ponieść wszelkie jego konsekwencje.

1. Haruki Murakami "Norwegian Wood" 

Prozę Murakamiego pokochałem przede wszystkim za realizm magiczny, który po kilkunastu powieściach i zbiorach opowiadań zaczął mnie drażnić. To co kiedyś przyciągało mnie do pisarstwa Japończyka, dziś ma skutek odwrotny. Jest jednak powieść w dorobku Murakamiego, która na zawsze pozostanie w moim sercu. "Norwegian Wood". W moim prywatnym rankingu najlepsza z dotychczas napisanych przez niego książek. W przedbiegach wygrywa z innymi tytułami, powszechnie uznawanymi za najlepsze. Jest koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Powódź jazzu, wolnej miłości, studenckich protestów oraz dzieci kwiatów dotarła również do Japonii. Głównym bohaterem powieści jest młody Toru Watanabe, który nie do końca wie co chciałby robić w życiu. W określeniu swoich priorytetów nie pomaga mu również samobójcza śmierć przyjaciela oraz poznanie pięknej Naoko, cierpiącej na silne depresje. W życiu młodego mężczyzny, pojawia się jeszcze jedna kobieta, nowoczesna Midori, zwolenniczka niezależności i swobody seksualnej. W tych trudnych czasach, w rozdarciu między dwiema kobietami, Toru dojrzewa i dokonuje niełatwego wyboru. Pozbawiona realizmu magicznego, powieść nie traci charakterystycznej dla tego psiarza delikatnej konstrukcji i niespiesznego tępa akcji.

2. Lesley Downer "Madame Sadayako. Gejsza która uwiodła zachód". 

Jeśli ktoś sądzi że "Wyznania Gejszy" to najciekawsza książka o gejszach, jest w błędzie i zapewne nigdy nie czytał o Madame Sadayako. Jej prawdziwe imię i nazwisko brzmi Sadayakko Kawakami. Była najmłodszą z dwanaściorga rodzeństwa w urzędniczej rodzinie.  Jak niemal w każdej biografii gejszy, rodzina Sadayakko popadła w tarapaty finansowe, w związku z czym jedynym rozwiązaniem było sprzedanie dwunastego, niechcianego dziecka do domu gejsz. Dziewczynka  uczyła się nie tylko jak być piękną gejszą, śpiewu, tańca i innych niezbędnych dla tej profesji umiejętności, ale również pisania i czytania,  jazdy konnej i judo. Sadayakko wykorzystała swoją szansę, i stała się najpopularniejszą gejszą w Japonii, aktorką i tancerką znaną na całym świecie. Była pierwszą Japonką, która podbiła serca zachodniego świata. Gościła na okładkach "Harper's Bazar" i "Le Theatre". Przyczyniła się do tego  iż w Japonii zaistniała zachodnia forma teatru, oraz podłożyła podwaliny pod zmiany kulturowe, dotyczące traktowania kobiet i ich pozycji w japońskim społeczeństwie. Świetnie napisana biografia. Do pochłonięcia w jeden, góra dwa dni. 

3. Hiromi Kawakami "Sensei i miłość"

Historia wielkiej namiętności i uczucia, rodzącego się powoli, buzującego pod powierzchnią oczywistej codzienności i sztywnych reguł zachowania. Emerytowany nauczyciel Harutsuna Matsumoto spotyka w barze swoją dawną uczennicę Tsukiko Omashi. Przypadkowe spotkanie jest początkiem przyjaźni i wielkiego uczucia. Kawakami przepięknie odmalowuje każdy detal skomplikowanej relacji między tą dwójką samotnych ludzi. Powieść wymagająca od czytelnika wyciszenia i spokoju, zdecydowanie nie nadająca się do czytania w biegu. "Sensei i miłość" należy celebrować jak ceremonię parzenia herbaty.

4. Lisa See "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz"

Spośród wszystkich powieści autorstwa Losy See, "Kwiat śniegu" jest chyba najbardziej ciekawa i pasjonująca. Jest to opowieść o przyjaźni między dwiema kobietami, Lilii i Kwiatu Śniegu, tak różnych od siebie jak dzień i noc. Nierozerwalnym spoiwem dla ich przyjaźni staje się sposób w jaki w Chinach przed rewolucją kulturalną, traktowano kobiety. Autorka, urodzona w Paryżu, wychowana w chińskiej dzielnicy Los Angeles, z wnikliwością i dbałością o najdrobniejszy szczegół przedstawiła kulturowy obraz ojczyzny swoich przodków. Wiele miejsca w powieści poświęcono takim zjawiskom jak Laotong i nu shu, czyli bratniej duszy i specjalnemu kobiecemu pismu. Pozycja bardzo ciekawa. Polecam.

5. Yoshimoto Banan "Tsugumi"

Proza Yoshimoto  Banany to kwintesencja Japonii. Autorka pisze krótkie i delikatne niczym wachlarz utwory, pełne głęboko skrywanych emocji. "Tsugumi" to jedna z dwóch przetłumaczonych na język polski powieści pan Banany, i zdecydowanie ta lepsza. Jest to opowieść o Tsugumi, dziewczynie nieprzyjemnej, chamskiej, wręcz okrutnej dla otoczenia. Pod tak odpychającym pancerzem dziewczyna skrywa ogromną wrażliwość, ból i lęk przed otaczającym ją światem. Zarówno ją, jak i jej krewnych poznajemy w opowieści jej kuzynki, i chyba jedynej przyjaciółki, Marii. Piękna i wzruszająca.

piątek, 2 października 2015

Fantastyczny Piątek - Siergiej Łukjanienko



Mody literackie, jak wszystkie inne mody, szybko mijają. W pewnych przypadkach (patrz na przykład Grey) to idealne rozwiązanie. O złych książkach i autorach z wyraźnymi problemami natury psychicznej, należy zapomnieć jak najszybciej. Niestety czasem dotyka to również literatów z średnich i górnych półek. Tak też było z Siergiejem Łukjanienko, pisarzem który plasuje się gdzieś pomiędzy nimi. Swego czasu było o nim głośno w Polsce, z racji dwóch ekranizacji jego powieści, "Nocny Patrol" i "Dzienny Patrol". Dziś już chyba tylko zagorzali miłośnicy fantastyki wiedzą kim jest twórca patroli jasnych i ciemnych. 

poniedziałek, 28 września 2015

Zagłosuj na Oczytanego Faceta

Kochani. Oczytany Facet bierze udział w konkursie na literacki blog roku 2015. Od pierwszego października (01.10.2015) do piętnastego października możecie oddać na mnie głos, klikając tutaj, albo w baner po lewej stronie. Będzie mi bardzo miło. Za wszystkie głosy z góry dziękuję.

niedziela, 27 września 2015

5 ekranizacji lepszych od książek


Zazwyczaj ekranizacje, adaptacje, albo co gorsza filmy na motywach dzieł literackich wypadają blado i nędznie, gdy postawimy je obok oryginałów i porównamy. To co scenarzyści, reżyser czy też aktorzy potrafią zrobić nieraz z książkowym pierwowzorem, woła o pomstę do nieba. Od każdej reguły zdarzają się jednak wyjątki.

1. Helen Fielding "Bridget Jones: Dziennik"

Powieść która stworzyła modę na średniej jakości literaturę kobiecą. Przewidywalna do bólu i bardzo przeciętnie napisana, posiada jedną wielką zaletę. Helen Fielding bohaterką uczyniła normalną kobietę, z nałogami, pełną niedoskonałości, i przy tym wszystkim szalenie uroczą. Choć ten urok znalazłem dopiero w filmie, za sprawą cudownej Renée Zellweger. To dzięki niej i towarzyszącym jej aktorom, oraz świetnej muzyce, ta historia nabrała wyrazu. Można oglądać wiele razy i się nie znudzić, w przeciwieństwie do książki.. 

2. Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii" 

Piękna ze względu na opisywane krajobrazy. Pisałem już o niej przed rokiem. Wtedy, świeżo po wakacjach w Toskanii, byłem nią zachwycony. Dzisiaj, po nieudanej próbie przeczytania "Pod drzewem Magnolii" (autorka albo jej wydawca mają chyba jakiś problem z wymyślaniem tytułów) musiałem zweryfikować swoją opinię. Frances nie jest tak utalentowaną pisarką, za jaką ją uważałem, na jaką pozuje, i jaką kreują ją media i wydawcy. Nie wiem nawet czy w ogóle można ją tym mianem określać. Publikuje tylko wspomnienia, dość chaotycznie i zbyt szczegółowo opisując rodzinne sekrety i nieszczęścia. Dla czytelnika nie ma to żadnej wartości literackiej ani emocjonalnej. I tutaj przewagę nad wspomnieniową pisaniną zyskuje film "Pod słońcem Toskanii", pozbawiony pretensjonalności wynurzeń podstarzałej pensjonarki, który również mogę oglądać za każdym razem gdy emitowany jest w telewizji. Miło jest popatrzeć na piękną Diane Lane.

3.  George R.R. Martin "Gra o tron"

Po pierwszym sezonie  wielkiego hitu stacji HBO byłem zafascynowany światem jaki stworzył Martin. Szybko zabrałem się do czytania, by jak najszybciej poznać papierowy pierwowzór i dalsze losy bohaterów. Mniej więcej w połowie tej gigantycznej sagi zacząłem odczuwać znużenie, narastające wraz ze zbliżaniem się do ostatniego przetłumaczonego tomu. Świetny pomysł na oryginalne uniwersum i fabułę został zaprzepaszczony przez zachłanność pisarza. Martin zrobił wielką krzywdę swojemu własnemu literackiemu dziecku, czyniąc z niego Dynastię w scenerii średniowiecznej. Ratunkiem dla uzależnionych, zakochanych w lordzie Snow, czy też sympatyzujących z Ayrą, pozostaje serial. Świetnie nakręcony i zagrany, wciąga i nie pozwala nawet na chwilę się znudzić. 

4. W. Somerset Maughan "Malowany welon"

Do tego tytułu podchodziłem kilkakrotnie, i nigdy nie byłem wstanie doczytać do końca. Przypominało to brnięcie przez zaspy śniegu, podczas zamieci śnieżnej. Filmy które powstały na podstawie prozy Maughana mogę oglądać, może nie tak często jak wspomniane wcześniej, ale z przyjemnością. Malowany welon doczekał się dwóch przenosin na srebrny ekran. Zdecydowanie lepszą od ekranizacji z 2006 roku,  jest ta z 1934 roku, z niezapomnianą Gretą Garbo.

5. Borys Pasternak "Doktor Żywago"

Jedna z najbardziej znanych przedstawicielek rosyjskiej prozy, powieść opowiadająca o niebezpiecznych i krwawych czasach rewolucji październikowej, wojny, wielkich ludzkich dramatach i miłości. Tak mi się przynajmniej wydawało, gdy kilka lat temu w moje ręce trafił "Doktor Żywago". Wielokrotnie widziałem film z Omarem Sharifem i Julie Christie. Niesamowity, urzekający klimat, stara szkoła gry aktorskiej i ten charakterystyczny muzyczny motyw przewodni na ścieżce dźwiękowej. Bajka. W swojej pierwotnej formie Doktor Żywago jest jednak bardziej manifestem niż prawdziwą powieścią. Historia Jurija i Lary stanowi tylko tło dla polityki, krytyki politycznej i filozofii. Dla przeciętnego czytelnika pozycja całkowicie niestrawna.


piątek, 25 września 2015

Fanastyczny piątek

Piątek jest najmilszym dniem tygodnia. Po dniach wypełnionych trudem i znojem, pracą, wczesnym wstawaniem i wieloma innymi nieprzyjemnościami, nadchodzi w końcu ten moment gdy można na chwilę złapać oddech. Czas w którym wszystko jest możliwe, nawet to że znienawidzona koleżanka z pracy zostaje przez ciebie pokonana w magicznym lub słownym pojedynku i ze wstydu zapada się pod ziemie, ewentualność że  wbijesz się na cudze wesele i poznasz miłość swojego życia, albo próbując się wymigać od porządków ukryjesz się w szafie z ulubioną książką i odnajdziesz drogę do równoległego świata. Idealny czas na odrobinę literatury fantastycznej i SciFi.

Dziś nie będzie recenzji jako takiej. Chciałbym abyście poznali kobietę która dla fantastyki zrobiła to co Jane Austen dla literatury pięknej. Urusla K. Le Guin. Autorka dwóch cykli powieściowych, Zimemiomorze i Ekumen, znany też jako Haim, oraz kilkunastu książek i wielu opowiadań. Pochodzi z rodziny inteligenckiej. Jest córką antropologa Alfreda L. Kroebera i pisarki Theodory Kroeber. Stąd też jej zainteresowania literaturą  socjologią i antropologią społeczną, te ostatnie wyraźnie widoczne w jej twórczości. Pierwsze próby literackie poczyniła w bardzo młodym wieku. Mając zaledwie jedenaście lat wysłała swoje opowiadanie do magazynu literackiego o tematyce science fiction. Opowiadanie zostało odrzucone, co sprawiło że młodziutka pisarka porzuciła ten gatunek, parając się prozą nie fantastyczną. Nie przyniosło jej to popularności ani tym bardziej satysfakcji. Dopiero po wielu latach, na początku  lat sześćdziesiątych wróciła do swych literackich korzeni i zainteresowań.  Pierwszą powieścią, która została doceniona zarówno przez czytelników, jak i krytyków, nagrodzona Hugo i Nebula, jest Lewa ręka ciemności

Bardzo wyraźne nawiązania do nauk społecznych, sprawiają że proza Le Guin nie jest tylko zwykłą rozrywką, dobrze napisaną bajką dla dorosłych. Krytycy i znawcy przypinają powieściom Ursuli łatkę tak zwanej soft science fiction, oraz feministycznej science fiction. Odnoszę wrażenie że fantastyka jest dla pisarki tylko pretekstem, rusztowaniem, na którym tworzy swoje historie, poruszając tematykę często niewygodną. Łatwiej pisać jest o pewnych sprawach, gdy dotyczą one innych, pozaziemskich cywilizacji, albo fantastycznych światów. Dla przykładu, w we wspomnianym już cyklu Haim, autorka porusza problem zetknięcia się ze sobą kompletnie obcych, będących na różnych stopniach rozwoju cywilizacji, co wywołuje szok i chaos wśród przedstawicieli obydwu cywilizacji. Natomiast w bardziej znanym cyklu Ziemiomorze, bardzo obecne są przesłania ekologiczne i feministyczne. Magia, której nie nauczysz się na lekcjach ani z ksiąg, jeżeli nie połączysz się z naturą. Kobieta, właściwie dziewczynka, w której dłoniach znalazło się życie potężnego maga oraz klucz do zażegnania konfliktu trwającego od stuleci. To również opowieść o tym że nie należy podejmować pochopnych decyzji, a konsekwencje naszych uczynków mogą wywrzeć piętno na całym naszym życiu.

Saga o Czarnoksiężniku z Archipelagu doczekała się dwóch ekranizacji. Aktorskiego serialu i japońskiej animacji. Wersja aktorska jest całkiem ładnie zrobiona, ale mocno spłycono przesłanie papierowej wersji. Animację stworzyli ludzie odpowiedzialni za sukcesy studia Ghibli. Tym razem jednak nie udało się stworzyć filmu porywającego fabułą, ani też animacją. Z pięknej, wielowarstwowej historii pozostało tylko kolorowe, wymięte opakowanie. 

Niestety talentu Ursuli K. Le Guin nie doceniają również polscy wydawcy. Pojedyncze tytuły pojawiają się czasem w sprzedaży, ale naprawdę bardo rzadko. Łatwiej znaleźć starsze wydania, na allegro, w antykwariatach lub na wyprzedaży w bibliotekach. Jakimś cudem, w zeszłym roku na rynek trafiło piękne zbiorcze wydanie Ziemiomorza. Potem zapadła znów cisza, i próżno szukać kolejnych, tak udanych wznowień. Pozostaje więc czekać aż wydawcy się opamiętają, albo szlifować swój angielski i czytać w oryginale. 

środa, 23 września 2015

Paweł Huelle "Śpiewaj ogrody"



paweł huelle śpiewaj ogrody

Paweł Huelle po raz kolejny w swojej twórczości powraca do rodzinnych stron, Gdańska i okolic. Bohaterami  ostatniej powieści uczynił garstkę ludzi, pochodzących z różnych sfer, których połączyła muzyka. Postaciami dominującymi są małżeństwo Ernesta Teodora i Grety, dwojga ludzi szaleńczo zakochanych w sobie nawzajem i  w muzyce. Towarzyszą im liczne postacie poboczne, drugoplanowe, kaszubska służąca, polski ogrodnik, żydowski altowista, litewski muzyk, niemiecki pastor, i wiele innych. Każdy z nich, choćby pojawiał się tylko na chwilę, i był nieświadom tego że jest częścią większej całości, ma do odegrania w tej historii swoją własną rolę. Tak jak nuty w partyturze. Każda z nich brzmi inaczej, świetnie funkcjonuje samodzielnie, ale w parze z pozostałymi tworzą coś niepowtarzalnego, wielkiego. Wystarczyłoby żeby choć jedną z nich usunąć, podjąć inną decyzję, czegoś nie zrobić,  a wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. 

Oś dla opisywanych wydarzeń stanowią dwa  utwory, przypadkowo odkryte przez Ernesta Teodora. Pierwszym z nich jest niedokończona opera Wagnera, odnaleziona w jednym z Budapesztańskich antykwariatów.  Drugim jest pamiętnik  sprzed blisko dwustu lata, napisany przez francuskiego arystokratę de Venancourta, pierwszego właściciela posiadłości znajdującej się w granicach dzisiejszego Gdańska, zamieszkiwanej przez Teodora i Gretę.  Niekompletna opera fascynuje  Ernesta do tego stopnia, że za wszelką cenę stara się ją  dokończyć. Trawiony przez twórcze demony, miota się pomiędzy tym jakże ciężkim zadaniem, a tłumaczeniem z francuskiego  makabrycznego dziennika. Obsesja na punkcie "Szczurołapa", bo taki tytuł nosi partytura, ostatecznie doprowadza do tragedii. 

Akcja powieści rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych. Pierwszą, podstawową, stanowiącą bazę dla całej opowieści, jest bliżej nieokreślona teraźniejszość,  kiedy to narrator spisuje historię Grety i jej męża. Druga i trzecia przeplatają się wzajemnie. Mały chłopiec, nastolatek i wreszcie dorosły mężczyzna słucha opowieści starej Niemki o czasach  jej młodości. Nie zauważenie narracja przenosi nas w lata trzydzieste minionego wieku. Równolegle poznajemy też losy Venancourta, wędrując z nim z gorącej Brazylii, przez Paryż, polskie i rosyjskie ziemie, by wreszcie osiąść nad zimnym morzem. Taka konstrukcja wymaga od czytelnika nieustającego skupienia, gdyż wystarczy chwila nieuwagi i już znajdujemy się w innym miejscu i czasie, tracąc po drodze istotne niuanse spajające poszczególne ogniwa tej historii. 

Huelle tym razem opowiada czytelnikowi o okrutnych czasach, które przyniosły nie tylko schyłek Wolnego Miasta Gdańska, ale też koniec pewnej epoki dla całej ludzkości. Sztuka, która dotychczas była dopełnieniem otaczającego nas świata a natchnienie darem od Boga,  staje się częścią koszmarnego snu, z którego niesposób się obudzić. W Śpiewaj ogrody powiedzenie że muzyka łagodzi obyczaje, traci rację bytu. Jest wręcz odwrotnie, wzbudza agresję,  jest narzędziem siejącym propagandę, nienawiść i zniszczenie. W powieści autor ukazuje ten proces na przykładzie muzyki, ale dotyczy to przecież każdej dziedziny sztuki, także tej, a może przede wszystkim tej która nie daje się zamknąć w sztywnych ramach, daje chwilę wytchnienia i złudzenie wolności, której nie można podporządkować własnym celom. Taki przejaw twórczych idei należy unicestwić.  „Tam gdzie pali się książki, skończy się na paleniu ludzi” mówi Ernest Teodor do żony. Powinniśmy wyryć te słowa na każdym murze i ścianie, zapisać wielkimi literami w dziennikach, pamiętnikach, listach, gdzie tylko to możliwe, tak by nigdy już o tym nie zapomnieć.

niedziela, 20 września 2015

5 książek wzruszających



Długo myślałem nad tym o jakich książkach dziś napisać. Nic nie przychodziło mi do głowy, aż do momentu gdy koleżanka rozwiązująca quiz przeczytała jedno z pytań dotyczące Nangijali. Powieści przy który się płacze! W większości są to książki które czytałem w dzieciństwie. Nic w tym dziwnego. Dzieci są bardzo wrażliwe, a wraz z dorastaniem sporo tej wrażliwości tracą. W dorosłym życiu często już nie potrafimy płakać, a już na pewno nie ze wzruszenia.

1. Astrid Lindgren "Bracia lwie serce"

O Karolu i Jonathanie po raz pierwszy usłyszałem w pierwszym programie polskiego radia. Wieczorami nadawano słuchowisko zrealizowane na podstawie tej powieści. Historia dwóch  braci od razu zawładnęła moim sercem. Śmiertelnie chorym Karolem opiekuje się starszy Jonathan. Chłopcy są ze sobą bardzo związani. Niestety los sprawia że Jonathan ginie w pożarze ratując młodszego brata. Zrozpaczony chłopiec pociesz się nadzieją iż jego brat trafił do Nangijali, krainy do której trafiają ludzie po śmierci, o której opowiadał mu Jonathan. Wyczekuje dnia gdy i on tam trafi. Ten moment w końcu nadchodzi, gdy do chłopca przylatuje gołębica ze wskazówką jak odnaleźć Jonathana. Karol opuszcza dom, żegnając się z matką, i również trafia do fantastycznej krainy. Przeżywają tam wiele przygód, także tych niebezpiecznych. Bracia lwie serce to jedna z piękniejszych i mądrzejszych książek jak dotychczas czytałem. To opowieść o  samotności i lęku przed śmiercią który towarzyszy chyba każdemu z nas. Proza Lindgren porusza również problemy takie jak odpowiedzialności siebie i innych, dojrzewania, czystej, bezinteresownej miłości. Klasyfikowana jako literatura dla dzieci i młodzieży, ale równie dobrze może być czytana przez dorosłych. Może nawet powinna być to dla nas lektura obowiązkowa, bo większość z nas zapomniała o tym co w życiu najważniejsze.

2. José Mauro de Vasconcelos "Moje drzewko pomarańczowe"

Opowieść o trudnych czasach, bezrobociu i powiększającą się coraz bardziej przepaścią między warstwami społecznymi. Rzecz dzieje się w Brazylii w latach 30-ych ubiegłego wieku. Przedstawione w powieści wydarzenia widzimy oczami małego chłopca, zafascynowanego magią kina. Początkowo zabawna historia typowego łobuziaka, który zbyt wcześnie został zmuszony do tego by dorosnąć, przeradza się w prawdziwy wyciskacz łez. Książka pełna jest błyskotliwych dialogów między dzieckiem, które świat dopiero pojmuje, a dorosłymi, którym tylko się wydaje że już go poznali, które dają wiele do myślenia. 

3. L.M. Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"

Powieść z nurtu literatury dla dziewcząt, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Czytałem ją kilkakrotnie, tak jak i wszystkie powieści tej kanadyjskiej pisarki. Sądzę że nie można jej przypinać łatki "dziewczyńska". Opowiada o tak uniwersalnych problemach że jest dobra dla każdego, bez względu na płeć i wiek. A to że jest to powieść bardziej emocjonalna niż przygodowa to przecież nic złego. Płakałem za każdym razem gdy umierał Mateusz. 

4. Natsume Soseki "Jestem kotem"

Autor przenosi nas do Japonii z lat 1904-1905, kiedy to toczyła się wojna Japonii z Rosją. Narratorem i głównym bohaterem powieści jest kot, który nie posiada jeszcze imienia. Kot mieszka u nauczyciela o imieniu Kuschami. Opowiada czytelnikom o swoim codziennym życiu, kocich problemach i przyjemnościach, ale też o swoich obserwacjach ludzi i ich życia. Zabawne, mądre kocie przemyślenia często są  aktualne również dzisiaj. Chwilami można dosłownie popłakać się ze śmiechu, by na koniec uronić łzę z zupełnie innego powodu...

5. Erich Segal "Love story"

Chyba najbardziej znana powieść amerykańskiego pisarza, przeniesiona na srebrny ekran w 1970 roku przez Arthura Hillera, z przepiękną muzyką Francisa Lai. Wersję filmową widziałem jako pierwszą, i bardzo mnie wzruszyła. Po książkę sięgnąłem dopiero gdy w moje ręce trafiła jej kontynuacja, równie świetna, ale już nie tak poruszająca "Opowieść Oliviera". Jak to najczęściej bywa, powieść okazała się lepsza od filmu. Oprócz smutnej historii Oliviera i Jenny, Segal tradycyjnie serwuje nam wnikliwą obserwację amerykańskiego społeczeństwa, różnic klasowych i wielu innych aspektów życia w tak zwanej "ziemi obiecanej".

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl