środa, 13 kwietnia 2016

Misia Sert - pierwsza celebrytka

oczytany facet
Kim była Misia Sert ? Arystokratką o polsko-rosyjskich korzeniach.  Muzą malarzy, natchnieniem poetów, kompozytorów i tancerzy. Przede wszystkim jednak bogatą, wpływową kobietą, pierwszą w pełni tego słowa znaczenia celebrytką. 


Przyszła na świat w drugiej połowie XIX wieku, w dosyć przykrych okolicznościach małżeńskiej zdrady jej ojca, i śmierci matki podczas połogu. Wychowywana częściowo przez babkę, częściowo przez kolejne żony ojca, pozbawiona ojcowskich uczuć, nie miała udanego dzieciństwa. Jej trudny charakter nie ułatwił również startu w dorosłe życie. 

Pierwsze strony książki, wstęp i następujący po nim rozdział zatytułowany "Misia", zapowiadają fascynującą, historyczno-biograficzną ucztę. Dowiadujemy się z nich o chlubnej historii starego, arystokratycznego rodu Godebskich, który wydał wielu znakomitych artystów i wojskowych. W przyspieszonym tempie poznajemy losy rodziców Misi, i okoliczności jej narodzin. Śledzimy jej losy jako wychowanki szkół zakonnych, młodej, zbuntowanej panny i wreszcie szczęśliwej narzeczonej. Jako bardzo młoda kobieta, Misia poślubiła swojego przyjaciela z dzieciństwa, Tadeusza Natansona. W tym momencie, interesująco do tej pory snuta opowieść, zostaje jakby nagle przetrącona, utyka. Misia wraz z małżonkiem angażuje się w życie kulturalne i artystyczne, tym samym schodząc na plan dalszy, lub nawet całkowicie znikając z kart swojej własnej biografii. Jej miejsce zajmują liczni pisarze, malarze i muzycy, skupieni wokół wydawanego przez Natansona pisma "La revue blanche" Autorzy zasypują nas niekończącymi się litaniami nazwisk, spośród których zdecydowana większość nic nie powie współczesnemu, przeciętnemu czytelnikowi. Ci, których sława przetrwała do dzisiaj, giną w tym gąszczu, nie wywołując wrażenia jakie wianuszek osobistości wpatrujący się w polską szlachciankę niczym w boginię, powinien wywrzeć na czytającym. Nie można oprzeć się wrażenie że tych wszystkich natchnionych artystów nie byłoby wokół niej, gdyby nie pieniądze, którymi chętnie i szczodrze szastała na prawo i lewo, gdy chodziło o sztukę. Żaden z nich nie wytrwałby  przy niej, gdyby mogła im zaoferować tylko swoje uwielbienie dla sztuki. Arthur Gold i Robert Fizadale zdecydowanie zbyt dużo miejsca poświęcili osobom trzecim, i ich twórczości, konkretnym utworom, a nawet ich fragmentom, zamiast skupić się na temacie, któremu rzekomo poświęcili książkę, życiu Marii Godebskiej.  Bohaterka powraca na scenę jako gówna postać zaledwie w kilku momentach, i najczęściej był to początek oraz koniec kolejnych trzech małżeństw.
oczytany facet  joanna godebska

Obraz Misi Sert, jaki wyłania się z tej książki, nie należy do zbyt korzystnych. Dosyć przeciętna, żeby nie powiedzieć brzydka, kobieta której pieniądze przychodziły zbyt łatwo, i jeszcze łatwiej ją opuszczały. Gdyby żyła dzisiaj, powiedziano by o niej że ma "parcie na szkło". Musiała być zawsze tam gdzie coś się działo, znana głównie z tego że była znana, oraz kilku skandali, których była autorką i mimowolną ofiarą. Postać raczej mało ciekawa, jak na temat dla biografa, bo ani przesadnie rozpustna, ani zła, ani dobra, nie uczona ani artystka, i jak już wspomniałem, niegrzesząca urodą. Przeciętna dama z wyższych sfer, żyjąca w Belle Epoque. A przecież w tych nielicznych fragmentach, które mogą zaciekawić, widać że była również silną, niezwykle zaradną kobietą, która, wbrew pozorom nie miała łatwego życia.  Obdarzona przenikliwym umysłem i zmysłem do interesów, była prawdziwą mecenaską sztuki, ale też dla wielu swoich przyjaciół menadżerką. To między innymi  dzięki niej  Coco Chanel wypłynęła na szerokie wody świata mody. Misia niosła pomoc nie tylko biednym artystom, ale i prawdziwie potrzebującym. Podczas Wielkiej Wojny to właśnie ona zorganizowała pomoc, medyków i transport, by ratować rannych, zarówno swoich, jaki i wrogów. Tkwiła w niej też nuta patriotyzmu, co przez autorów zostało ledwie zasygnalizowane. 

To właśnie na tym powinni byli się skupić autorzy. Tymczasem biografia Misi Sert, stała się biografią epoki w której żyła. Podręcznikiem dla studentów historii sztuki. Ciężkim do przebrnięcia, chaotycznym, koszmarkiem.

2 komentarze:

  1. KOSZMAREK - ciekawe określenie książki, ale trafne. Mam wrażenie, że na rynku wydawniczym coraz bardziej straszy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety muszę się z Tobą zgodzić. Zalew tandety jest ogromny.

      Usuń

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl