niedziela, 1 maja 2016

Donna Tartt "Mały przyjaciel", czyli mała zemsta



Proza Donny Tartt potwierdza że powiedzenie "do trzech razy sztuka" jest jak najbardziej prawdziwe. Pierwsze spotkanie z jej twórczością było dość niekorzystne. "Tajemna historia" nudziła, irytowała niemiłosiernie. "Szczygieł" zainteresował mnie od pierwszych stron, aczkolwiek odrobina wymęczenia czytelnika pozostała. Mały przyjaciel, druga powieść w dotychczasowym, skromnym dorobku pisarki, zachwyca niemal do ostatnich stron. 


Niewielkie miasteczko Alexandria w stanie Missisipi pewnego dnia, dokładnie w dniu matki, staje się miejscem straszliwej zbrodni. Na podwórku własnego domu zostaje zamordowany dziewięcioletni Robin Dufresnes. Zostaje powieszony na przydomowym drzewie, a świadkiem tego zdarzenie jest jego młodsza siostra, kilkuletnia Allison. Mija dwanaście lat. Allison od czasu śmierci brata jest zamknięta w sobie, głęboko skrywając koszmar jak ukazał się oczom małej dziewczynki. Wciąż nie wiadomo jak doszło do zabójstwa, i kto jest sprawcą. Właśnie rozpoczynają się letnie wakacje. Druga z młodszych sióstr zmarłego, Harriet, postanawia rozwiązać zagadkę, odnaleźć mordercę i przykładnie go ukarać. Rzeczywistość w której przyszło dorastać siostrom jest niewesoła. Matka, która przeżyła ciężkie załamanie po śmierci pierworodnego dziecka, wciąż jest w nie najlepszej formie. Łyka środki nasenne, dużo śpi, a gdy nie leży w łóżku, snuje się po domu z drinkiem, którego najczęściej nie dopija. Ojciec przeniósł się do innego miasta. Oficjalnym powodem była lepsza praca, ale tak naprawdę chciał uciec od chorej żony, dzieci, i całej tej tragedii. Dziećmi zajmuje się czarna służąca, oraz od czasu do czasu babka i jej siostry. Wyjaśnienie okoliczności śmierci starszego brata staje się więc dla Harriet szansą na uratowanie i scalenie rozpadającej się rodziny. Pomaga jej w tym szkolny kolega Hely.  Poczynania tej dwójki śledzimy przez kolejne dwa miesiące, aż do rozpoczęcia nowego roku szkolnego. 

oczytany facet
Mały przyjaciel jest przerażająco mroczną i smutną powieścią. Akcję spinają w ramy dwa straszne wydarzenia, którym towarzyszy gwałtowna, letnia burza. Wszystko co dzieje się po między tymi dwoma dniami, jest obrazem rozpadu, złego fatum wiszącego nad dwiema, tak różnymi, i jednocześnie podobnymi do siebie rodzinami. Z jednej strony mamy do czynienia z rodziną Harriet, zubożałą familią, należącą do wyższych sfer. Dla Dufresnesów świat zatrzymał się w momencie śmierci ich wnuka, syna i brata. Żyją przeszłością, wspomnieniami mniej lub bardziej wypaczonymi przez tragedię oraz czas. Ma to niszczycielski wpływ na ich relacje rodzinne. Rodzina Danny'ego Ratliffa, towarzysza zabaw Robina, to społeczny margines. Potomkowie indiańskich mieszańców, żyją na uboczu jak Cyganie. Są biedni i jak to zwykle bywa, bardzo roszczeniowi i zawistni wobec tych, którym lepiej się powodzi. Od co najmniej dwóch pokoleń związani ze światem przestępczym. Wzajemne relacje Ratliffów są bardzo dalekie od ideału. Pełne agresji, przemocy, strachu i nienawiści, ale też, o dziwo, miłości. Nad obydwiema rodzinami unosi się cień śmierci, która w to upalne lato kilkakrotnie zawita do Alexandrii.

Cechą charakterystyczną  dla twórczości Donny Tartt jest kreowanie bardzo wyrazistych postaci drugo i trzecioplanowych. W jej prozie nie znajdziemy, może z wyjątkiem głównego bohatera i narratora w "Tajemnej historii", bezbarwnych, nijakich osób, choćby pojawiały się tylko na chwilę. W Małym przyjacielu cecha ta jest chyba najbardziej uwypuklona. Niemal każda postać trafia pod lupę narratora. Poznajemy nie zawsze istotne dla tu i teraz szczegóły z przeszłości, sposób postrzegania świata a nawet emocje, które nimi kierują. Bardzo to rozwadnia fabułę, ale w przeciwieństwie do "Tajemnej..." i "Szczygła", staje się to zaletą. Kilkakrotnie akcja nagle wzbiera niczym rzeka napotykająca przeszkodę, ale szybko wraca do swojego naturalnego, spokojnego nurtu, i  posuwa się niespiesznie prawie do samego końca. Wielką zaletą powieści są sceny opisujące zachowanie uzależnionych od Amfetaminy braci Ratliffów, będących na głodzie albo na haju. Chore, przypominające senne koszmary wizje, przeplatane urywanymi, nie mniej strasznymi, wspomnieniami to prawdziwe literackie mistrzostwo.

oczytany facet
W Małym przyjacielu widoczne są również pewne nawiązania do innej znanej powieści, "Zabić drozda" Harper Lee. Pojawiające się na początku  opisy zabaw Harriet i jej kolegów, są jak żywcem wycięte z książki niedawno zmarłej pisarki. Donna Tartt tym razem odeszła od narracji pierwszoplanowej. Dzięki takiemu chłodnemu, bezosobowemu podejściu do tematu, paradoksalnie powieść staje się bardziej przejmująca i  wyważona emocjonalnie. Ma to też pewien negatywny wpływ na odbiór powieści. Wszechwiedzący narrator opowiada historię obserwowaną z boku, i kilkakrotnie dopowiada o pewnych wydarzeniach z przyszłości bohaterów, co trochę psuje przyjemność płynącą z lektury. Zbyt szybko dowiadujemy się jak zakończy się udział w tej historii dla poszczególnych postaci. Autorka wodzi czytelnika za nos, co jakiś czas rzucają podejrzenia na tego czy innego, żyjącego bądź zmarłego już bohatera. Na sam koniec Tartt raczy czytelnika nieprawdopodobnymi zwrotami akcji, które jednak nie mają już większego wpływu na jej przebieg. Ostatecznie wyjaśnienie zagadki pozostaje niemal niezauważalne, ale dla tego kto się zorientuje będzie wielkim zaskoczeniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl