"Książka, która zapuszcza korzenie w czyimś sercu,
nigdy nie umiera". To zdanie pojawia się w powieści Lee Jung-Myunga kilkakrotnie, i w pełni oddaje treść
tej wyjątkowej książki. Książki która przekracza granice prozy, poezji,
literatury i sztuki w najszerszym jej pojęciu.
Wojna to straszne doświadczenie.
Tak bardzo przerażające, że my, którzy nigdy jej nie doświadczyliśmy, nie
potrafimy sobie nawet tego wyobrazić. Wojna niszczy nie tylko ciało i ducha
człowieka, ale również, a może przede wszystkim to co duszy najbliższe, piękno,
sztukę, wiarę. Poeta, strażnik i więzień jest
opowieścią o umieraniu, ciała, i co gorsza ducha. Jak udowadnia nam autor,
opisując kilka ostatnich lat życia, Yuna Dong-ju,
słynnego dziś Koreańskiego poety, umierać można na wiele sposobów i
wielokrotnie. Umierasz gdy twoje ciało przestaje działać tak jak powinno.
Wyczerpany, wyciśnięty do cna organizm, krwawiące rany, bolesne stłuczenia i
złamania, powodują fizyczne cierpienie. Kończą się jednak wraz z ostatnim
tchnieniem. To najłagodniejszy sposób odejścia, o jakim Lee Jung-Myung pisze. Znacznie gorzej jest gdy umiera
duch, połamany pałką strażnika i bezduszną biurokracją. Gdy znika sens
istnienia, gdy jego podpora leży w błocie pod nienawistnym butem żołnierza. Do póki
ma się taką iskierkę, nawet najgorsza tortura boli trochę mniej, a czasem nawet
w ogóle. Bez niej jesteśmy trupami już za życia. Zwłaszcza gdy duch jeszcze się
tli, ale pamięć o tym kim jesteśmy, skąd i dokąd idziemy, co robimy, co kochamy
znika bezpowrotnie, pozostawiając suchą, ludzką skorupę.
Poeta, strażnik i więzień jest powieścią bardzo złożoną. Jej główną bohaterką jest
sztuka pod każdą postacią, ale z naciskiem na literaturę. Jung-Myung snuje opowieść o miłości do literatury
i fascynacji słowem pisanym. Tak jak śmierć ma ona wiele obliczy, i może
wynikać z niezgłębionej wrażliwości, jak w przypadku jednego ze strażników,
Yuichiego, i więźnia Yuna Dong-ju,
lub okrucieństwa otaczającego nas świata. Koszmar wojny, trauma i wyrzuty
sumienia czynią jednego z bohaterów sadystą, ale rozbudzają w nim również
wielką, literacka pasję. Wśród osadzonych w więzieniu, literatura pełni rolę
środków uspokajających, odurzających, które choć na chwile pozwalają zapomnieć
o tu i teraz, dają nadzieję, przenoszą do innego, lepszego, piękniejszego
świata. Powieść Jung-Myunga to również świadectwo tego co może
zdziałać sztuka, jak wpływa na ludzi, zmieniając ich nie do poznania, jak
cierpimy gdy zostaniemy jej pozbawieni, a także jak boimy się nieznanego. W tym
przypadku nieznanym jest literatura i muzyka, która napotyka na swej drodze
ludzi ubogich duchowo, ślepych i głuchych na wszelkie piękno.
Powieść rozgrywająca się w czasach
wojny, nie mogłaby obejść się bez jej obecności. Panoszy się więc ona, roszcząc
sobie prawo do głównej roli w tym dramacie, Choć mówi się o sztuce prowadzenia
wojny, to obie Panie nigdy nie występują razem. Toczy się między nimi
nieustanna walka o rząd dusz. Walka w której sztuka najbardziej cierpi, upokarzana,
krzywdzona, niszczona, spychana poza nawias przez zezwierzęcenie, chciwość i
inne, najniższe z ludzkich pobudek. Wciąż jednak żyje, nie przegrywa.
Poeta, strażnik i więzień to porażająco smutna i mroczna powieść, ale jednocześnie
zjawiskowo piękna. Jak to w życiu bywa, piękno idzie w parze z brzydotą, smutek
z radością, a mrok z jasnością. Poeta pozostawia iskierkę nadziei. Iskierkę,
która jest w stanie na nowo rozniecić pasję czytania, a nawet rozpalić zimne
dotąd serce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz