Irwin Shaw jest w Polsce już chyba trochę
zapomnianym pisarzem. Jeśli się mylę to proszę wyprowadzić mnie z błędu. Głośny
kiedyś serial Pogoda dla bogaczy, na podstawie powieści tego Pana
przyniósł także popularność jego książkom. Dzisiaj próżno szukać ich po
księgarniach, a wielka to szkoda, gdyż to jeden z lepszych pisarzy
amerykańskich.
Przyszedł na świat 27 lutego 1913 roku jako Irwin
Shamforoff w południowym Bronksie, dzielnicy Nowego Jorku,
w rodzinie żydowskich emigrantów z Rosji. Następnie rodzina przeprowadziła się do Brooklynu
zmieniając na nazwisko na Shaw. Swoją przygodę z pisaniem Irwin rozpoczął już w
college'u, który ukończył, gdzie redagował szkolną gazetę. Rok po ukończeniu
szkoły zajął się pisaniem scenariuszy, słuchowisk radiowych i sztuk
teatralnych. Jego pierwsza sztuka została wystawiona w 1936 roku. Brał udział w
II wojnie światowej, i te przeżycie posłużyły za kanwę jego debiutanckiej
powieści Młode Lwy. Po wojnie, oskarżony o sympatyzowanie z komunistami,
znalazł się na czarnej liście. Wyemigrował do Europy, gdzie mieszkał przez blisko
25 lat. To właśnie na starym kontynencie powstały jego najlepsze dzieła.
Dotychczas miałem przyjemność przeczytać Hotel
Św. Augustyna (w oryginale Nightwork) oraz Wieczór w Bizancjum. Napisane lekko
i przyjemnie, poruszają już nie tak lekkie i miłe tematy. W obydwu powieściach
Shaw krytykuje amerykański styl życia, przedstawiając swoich rodaków jako ludzi
pozbawionych zasad, często pustych i zachłannych. W Wieczorze w Bizancjum
obrywa się również i innym nacjom, ludziom filmu i kina. Shaw po mistrzowsku
zawiązuje wątki fabularne, łącząc i mieszając je ze sobą w taki sposób że
zakończenie w obydwu przypadkach były dla mnie zaskoczeniem. Spotkałem się z
opinią iż słabą stroną jego utworów są właśnie zakończenia, za każdym razem
miałkie i bez wyrazu. Nie mogę się z tym zgodzić. Irwin nie pisał kryminałów
ani powieści sensacyjnych, zatem nie powinniśmy oczekiwać spektakularnych finałów
niczym w filmach o Bondzie. Umiejętność zamknięcia fabuły w sposób naturalny,
życiowy a przy tym zaskakujący to naprawdę duży plus. Kolejną zaletą jest
wciągająca narracja, prowadzona w pierwszej osobie, co wzbudza sympatię do
głównego bohatera.
Irwin Shaw był nie tylko świetnym pisarzem, ale
również wnikliwym obserwatorem życia i ludzi. Jego pierwsze publikacje
pochodzą z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku, a ostatnia
powieść, Dopuszczalne straty, ukazała się w 1982 roku, więc ponad ćwierć
wieku temu. Wciąż jednak pozostają aktualne i dają wiele do myślenia. Polecam
jako dobrą rozrywkę jak i pożywną strawę dla ducha.