Jest mi niezmiernie miło zaprosić
wszystkich czytelników bloga na drugą edycję Horror Day. Wydarzenie
organizowane przez Dolnośląską Bibliotekę Publiczną we Wrocławiu, odbędzie się
24 października (w sobotę).
Jest to bezpłatna impreza, poświęcona szeroko rozumianemu horrorowi. W
programie m.in.: spotkanie z Robertem J. Szmidtem i Michałem Gołkowskim,
prelekcje Łowców Przygód, Stowarzyszenia Trickster oraz weird fiction,
czarnobylska Zona i slashery!
Ponadto stalkerski bar, gry planszowe, nocna sesja RPG, biblioteczna
wypożyczalnia horrorów, możliwość nabycia książek. Będzie można również można
zabrać ze sobą przerażającą karykaturę autorstwa Szymona Teluka. Szczegółowy
program widoczny na zdjęciu poniżej, lub na facebookowej stronie wydarzenia,
oraz na stronie biblioteki. Do zobaczenia.
wtorek, 13 października 2015
poniedziałek, 12 października 2015
5 książek dalekiego wchodu
Wybór dzisiejszej piątki był trudny z dwóch powodów. Musiałem zdecydować które spośród 6 tytułów trafią na bloga. Nie jestem też znawcą dalekiego wschodu, więc pojawił się również dylemat związany z tym czy wybrane powieści faktycznie przedstawiają Azję, bez przekłamań i koloryzacji. Stało się jednak, wyboru dokonałem, i będę musiał ponieść wszelkie jego konsekwencje.
1. Haruki Murakami "Norwegian Wood"
Prozę Murakamiego pokochałem przede wszystkim za realizm magiczny, który po kilkunastu powieściach i zbiorach opowiadań zaczął mnie drażnić. To co kiedyś przyciągało mnie do pisarstwa Japończyka, dziś ma skutek odwrotny. Jest jednak powieść w dorobku Murakamiego, która na zawsze pozostanie w moim sercu. "Norwegian Wood". W moim prywatnym rankingu najlepsza z dotychczas napisanych przez niego książek. W przedbiegach wygrywa z innymi tytułami, powszechnie uznawanymi za najlepsze. Jest koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Powódź jazzu, wolnej miłości, studenckich protestów oraz dzieci kwiatów dotarła również do Japonii. Głównym bohaterem powieści jest młody Toru Watanabe, który nie do końca wie co chciałby robić w życiu. W określeniu swoich priorytetów nie pomaga mu również samobójcza śmierć przyjaciela oraz poznanie pięknej Naoko, cierpiącej na silne depresje. W życiu młodego mężczyzny, pojawia się jeszcze jedna kobieta, nowoczesna Midori, zwolenniczka niezależności i swobody seksualnej. W tych trudnych czasach, w rozdarciu między dwiema kobietami, Toru dojrzewa i dokonuje niełatwego wyboru. Pozbawiona realizmu magicznego, powieść nie traci charakterystycznej dla tego psiarza delikatnej konstrukcji i niespiesznego tępa akcji.
2. Lesley Downer "Madame Sadayako. Gejsza która uwiodła zachód".
Jeśli ktoś sądzi że "Wyznania Gejszy" to najciekawsza książka o gejszach, jest w błędzie i zapewne nigdy nie czytał o Madame Sadayako. Jej prawdziwe imię i nazwisko brzmi Sadayakko Kawakami. Była najmłodszą z dwanaściorga rodzeństwa w urzędniczej rodzinie. Jak niemal w każdej biografii gejszy, rodzina Sadayakko popadła w tarapaty finansowe, w związku z czym jedynym rozwiązaniem było sprzedanie dwunastego, niechcianego dziecka do domu gejsz. Dziewczynka uczyła się nie tylko jak być piękną gejszą, śpiewu, tańca i innych niezbędnych dla tej profesji umiejętności, ale również pisania i czytania, jazdy konnej i judo. Sadayakko wykorzystała swoją szansę, i stała się najpopularniejszą gejszą w Japonii, aktorką i tancerką znaną na całym świecie. Była pierwszą Japonką, która podbiła serca zachodniego świata. Gościła na okładkach "Harper's Bazar" i "Le Theatre". Przyczyniła się do tego iż w Japonii zaistniała zachodnia forma teatru, oraz podłożyła podwaliny pod zmiany kulturowe, dotyczące traktowania kobiet i ich pozycji w japońskim społeczeństwie. Świetnie napisana biografia. Do pochłonięcia w jeden, góra dwa dni.
3. Hiromi Kawakami "Sensei i miłość"
Historia wielkiej namiętności i uczucia, rodzącego się powoli, buzującego pod powierzchnią oczywistej codzienności i sztywnych reguł zachowania. Emerytowany nauczyciel Harutsuna Matsumoto spotyka w barze swoją dawną uczennicę Tsukiko Omashi. Przypadkowe spotkanie jest początkiem przyjaźni i wielkiego uczucia. Kawakami przepięknie odmalowuje każdy detal skomplikowanej relacji między tą dwójką samotnych ludzi. Powieść wymagająca od czytelnika wyciszenia i spokoju, zdecydowanie nie nadająca się do czytania w biegu. "Sensei i miłość" należy celebrować jak ceremonię parzenia herbaty.
4. Lisa See "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz"
Spośród wszystkich powieści autorstwa Losy See, "Kwiat śniegu" jest chyba najbardziej ciekawa i pasjonująca. Jest to opowieść o przyjaźni między dwiema kobietami, Lilii i Kwiatu Śniegu, tak różnych od siebie jak dzień i noc. Nierozerwalnym spoiwem dla ich przyjaźni staje się sposób w jaki w Chinach przed rewolucją kulturalną, traktowano kobiety. Autorka, urodzona w Paryżu, wychowana w chińskiej dzielnicy Los Angeles, z wnikliwością i dbałością o najdrobniejszy szczegół przedstawiła kulturowy obraz ojczyzny swoich przodków. Wiele miejsca w powieści poświęcono takim zjawiskom jak Laotong i nu shu, czyli bratniej duszy i specjalnemu kobiecemu pismu. Pozycja bardzo ciekawa. Polecam.
5. Yoshimoto Banan "Tsugumi"
Proza Yoshimoto Banany to kwintesencja Japonii. Autorka pisze krótkie i delikatne niczym wachlarz utwory, pełne głęboko skrywanych emocji. "Tsugumi" to jedna z dwóch przetłumaczonych na język polski powieści pan Banany, i zdecydowanie ta lepsza. Jest to opowieść o Tsugumi, dziewczynie nieprzyjemnej, chamskiej, wręcz okrutnej dla otoczenia. Pod tak odpychającym pancerzem dziewczyna skrywa ogromną wrażliwość, ból i lęk przed otaczającym ją światem. Zarówno ją, jak i jej krewnych poznajemy w opowieści jej kuzynki, i chyba jedynej przyjaciółki, Marii. Piękna i wzruszająca.
4. Lisa See "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz"
Spośród wszystkich powieści autorstwa Losy See, "Kwiat śniegu" jest chyba najbardziej ciekawa i pasjonująca. Jest to opowieść o przyjaźni między dwiema kobietami, Lilii i Kwiatu Śniegu, tak różnych od siebie jak dzień i noc. Nierozerwalnym spoiwem dla ich przyjaźni staje się sposób w jaki w Chinach przed rewolucją kulturalną, traktowano kobiety. Autorka, urodzona w Paryżu, wychowana w chińskiej dzielnicy Los Angeles, z wnikliwością i dbałością o najdrobniejszy szczegół przedstawiła kulturowy obraz ojczyzny swoich przodków. Wiele miejsca w powieści poświęcono takim zjawiskom jak Laotong i nu shu, czyli bratniej duszy i specjalnemu kobiecemu pismu. Pozycja bardzo ciekawa. Polecam.
5. Yoshimoto Banan "Tsugumi"
Proza Yoshimoto Banany to kwintesencja Japonii. Autorka pisze krótkie i delikatne niczym wachlarz utwory, pełne głęboko skrywanych emocji. "Tsugumi" to jedna z dwóch przetłumaczonych na język polski powieści pan Banany, i zdecydowanie ta lepsza. Jest to opowieść o Tsugumi, dziewczynie nieprzyjemnej, chamskiej, wręcz okrutnej dla otoczenia. Pod tak odpychającym pancerzem dziewczyna skrywa ogromną wrażliwość, ból i lęk przed otaczającym ją światem. Zarówno ją, jak i jej krewnych poznajemy w opowieści jej kuzynki, i chyba jedynej przyjaciółki, Marii. Piękna i wzruszająca.
piątek, 2 października 2015
Fantastyczny Piątek - Siergiej Łukjanienko
Mody literackie, jak wszystkie inne mody, szybko
mijają. W pewnych przypadkach (patrz na przykład Grey) to idealne rozwiązanie.
O złych książkach i autorach z wyraźnymi problemami natury psychicznej, należy
zapomnieć jak najszybciej. Niestety czasem dotyka to również literatów z
średnich i górnych półek. Tak też było z Siergiejem Łukjanienko, pisarzem który
plasuje się gdzieś pomiędzy nimi. Swego czasu było o nim głośno w Polsce, z
racji dwóch ekranizacji jego powieści, "Nocny Patrol" i "Dzienny
Patrol". Dziś już chyba tylko zagorzali miłośnicy fantastyki wiedzą kim
jest twórca patroli jasnych i ciemnych.
poniedziałek, 28 września 2015
Zagłosuj na Oczytanego Faceta
Kochani. Oczytany Facet bierze udział w konkursie na literacki blog roku 2015. Od pierwszego października (01.10.2015) do piętnastego października możecie oddać na mnie głos, klikając tutaj, albo w baner po lewej stronie. Będzie mi bardzo miło. Za wszystkie głosy z góry dziękuję.
niedziela, 27 września 2015
5 ekranizacji lepszych od książek
Zazwyczaj ekranizacje, adaptacje, albo co gorsza filmy na motywach dzieł literackich wypadają blado i nędznie, gdy postawimy je obok oryginałów i porównamy. To co scenarzyści, reżyser czy też aktorzy potrafią zrobić nieraz z książkowym pierwowzorem, woła o pomstę do nieba. Od każdej reguły zdarzają się jednak wyjątki.
1. Helen Fielding "Bridget Jones: Dziennik"
Powieść która stworzyła modę na średniej jakości literaturę kobiecą. Przewidywalna do bólu i bardzo przeciętnie napisana, posiada jedną wielką zaletę. Helen Fielding bohaterką uczyniła normalną kobietę, z nałogami, pełną niedoskonałości, i przy tym wszystkim szalenie uroczą. Choć ten urok znalazłem dopiero w filmie, za sprawą cudownej Renée Zellweger. To dzięki niej i towarzyszącym jej aktorom, oraz świetnej muzyce, ta historia nabrała wyrazu. Można oglądać wiele razy i się nie znudzić, w przeciwieństwie do książki..
2. Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii"
Piękna ze względu na opisywane krajobrazy. Pisałem już o niej przed rokiem. Wtedy, świeżo po wakacjach w Toskanii, byłem nią zachwycony. Dzisiaj, po nieudanej próbie przeczytania "Pod drzewem Magnolii" (autorka albo jej wydawca mają chyba jakiś problem z wymyślaniem tytułów) musiałem zweryfikować swoją opinię. Frances nie jest tak utalentowaną pisarką, za jaką ją uważałem, na jaką pozuje, i jaką kreują ją media i wydawcy. Nie wiem nawet czy w ogóle można ją tym mianem określać. Publikuje tylko wspomnienia, dość chaotycznie i zbyt szczegółowo opisując rodzinne sekrety i nieszczęścia. Dla czytelnika nie ma to żadnej wartości literackiej ani emocjonalnej. I tutaj przewagę nad wspomnieniową pisaniną zyskuje film "Pod słońcem Toskanii", pozbawiony pretensjonalności wynurzeń podstarzałej pensjonarki, który również mogę oglądać za każdym razem gdy emitowany jest w telewizji. Miło jest popatrzeć na piękną Diane Lane.
3. George R.R. Martin "Gra o tron"
Po pierwszym sezonie wielkiego hitu stacji HBO byłem zafascynowany światem jaki stworzył Martin. Szybko zabrałem się do czytania, by jak najszybciej poznać papierowy pierwowzór i dalsze losy bohaterów. Mniej więcej w połowie tej gigantycznej sagi zacząłem odczuwać znużenie, narastające wraz ze zbliżaniem się do ostatniego przetłumaczonego tomu. Świetny pomysł na oryginalne uniwersum i fabułę został zaprzepaszczony przez zachłanność pisarza. Martin zrobił wielką krzywdę swojemu własnemu literackiemu dziecku, czyniąc z niego Dynastię w scenerii średniowiecznej. Ratunkiem dla uzależnionych, zakochanych w lordzie Snow, czy też sympatyzujących z Ayrą, pozostaje serial. Świetnie nakręcony i zagrany, wciąga i nie pozwala nawet na chwilę się znudzić.
4. W. Somerset Maughan "Malowany welon"
Do tego tytułu podchodziłem kilkakrotnie, i nigdy nie byłem wstanie doczytać do końca. Przypominało to brnięcie przez zaspy śniegu, podczas zamieci śnieżnej. Filmy które powstały na podstawie prozy Maughana mogę oglądać, może nie tak często jak wspomniane wcześniej, ale z przyjemnością. Malowany welon doczekał się dwóch przenosin na srebrny ekran. Zdecydowanie lepszą od ekranizacji z 2006 roku, jest ta z 1934 roku, z niezapomnianą Gretą Garbo.
5. Borys Pasternak "Doktor Żywago"
Jedna z najbardziej znanych przedstawicielek rosyjskiej prozy, powieść opowiadająca o niebezpiecznych i krwawych czasach rewolucji październikowej, wojny, wielkich ludzkich dramatach i miłości. Tak mi się przynajmniej wydawało, gdy kilka lat temu w moje ręce trafił "Doktor Żywago". Wielokrotnie widziałem film z Omarem Sharifem i Julie Christie. Niesamowity, urzekający klimat, stara szkoła gry aktorskiej i ten charakterystyczny muzyczny motyw przewodni na ścieżce dźwiękowej. Bajka. W swojej pierwotnej formie Doktor Żywago jest jednak bardziej manifestem niż prawdziwą powieścią. Historia Jurija i Lary stanowi tylko tło dla polityki, krytyki politycznej i filozofii. Dla przeciętnego czytelnika pozycja całkowicie niestrawna.
piątek, 25 września 2015
Fanastyczny piątek
Piątek jest najmilszym dniem tygodnia. Po dniach wypełnionych trudem i znojem, pracą, wczesnym wstawaniem i wieloma innymi nieprzyjemnościami, nadchodzi w końcu ten moment gdy można na chwilę złapać oddech. Czas w którym wszystko jest możliwe, nawet to że znienawidzona koleżanka z pracy zostaje przez ciebie pokonana w magicznym lub słownym pojedynku i ze wstydu zapada się pod ziemie, ewentualność że wbijesz się na cudze wesele i poznasz miłość swojego życia, albo próbując się wymigać od porządków ukryjesz się w szafie z ulubioną książką i odnajdziesz drogę do równoległego świata. Idealny czas na odrobinę literatury fantastycznej i SciFi.
Dziś nie będzie recenzji jako takiej. Chciałbym abyście poznali kobietę która dla fantastyki zrobiła to co Jane Austen dla literatury pięknej. Urusla K. Le Guin. Autorka dwóch cykli powieściowych, Zimemiomorze i Ekumen, znany też jako Haim, oraz kilkunastu książek i wielu opowiadań. Pochodzi z rodziny inteligenckiej. Jest córką antropologa Alfreda L. Kroebera i pisarki Theodory Kroeber. Stąd też jej zainteresowania literaturą socjologią i antropologią społeczną, te ostatnie wyraźnie widoczne w jej twórczości. Pierwsze próby literackie poczyniła w bardzo młodym wieku. Mając zaledwie jedenaście lat wysłała swoje opowiadanie do magazynu literackiego o tematyce science fiction. Opowiadanie zostało odrzucone, co sprawiło że młodziutka pisarka porzuciła ten gatunek, parając się prozą nie fantastyczną. Nie przyniosło jej to popularności ani tym bardziej satysfakcji. Dopiero po wielu latach, na początku lat sześćdziesiątych wróciła do swych literackich korzeni i zainteresowań. Pierwszą powieścią, która została doceniona zarówno przez czytelników, jak i krytyków, nagrodzona Hugo i Nebula, jest Lewa ręka ciemności.
Bardzo wyraźne nawiązania do nauk społecznych, sprawiają że proza Le Guin nie jest tylko zwykłą rozrywką, dobrze napisaną bajką dla dorosłych. Krytycy i znawcy przypinają powieściom Ursuli łatkę tak zwanej soft science fiction, oraz feministycznej science fiction. Odnoszę wrażenie że fantastyka jest dla pisarki tylko pretekstem, rusztowaniem, na którym tworzy swoje historie, poruszając tematykę często niewygodną. Łatwiej pisać jest o pewnych sprawach, gdy dotyczą one innych, pozaziemskich cywilizacji, albo fantastycznych światów. Dla przykładu, w we wspomnianym już cyklu Haim, autorka porusza problem zetknięcia się ze sobą kompletnie obcych, będących na różnych stopniach rozwoju cywilizacji, co wywołuje szok i chaos wśród przedstawicieli obydwu cywilizacji. Natomiast w bardziej znanym cyklu Ziemiomorze, bardzo obecne są przesłania ekologiczne i feministyczne. Magia, której nie nauczysz się na lekcjach ani z ksiąg, jeżeli nie połączysz się z naturą. Kobieta, właściwie dziewczynka, w której dłoniach znalazło się życie potężnego maga oraz klucz do zażegnania konfliktu trwającego od stuleci. To również opowieść o tym że nie należy podejmować pochopnych decyzji, a konsekwencje naszych uczynków mogą wywrzeć piętno na całym naszym życiu.
Saga o Czarnoksiężniku z Archipelagu doczekała się dwóch ekranizacji. Aktorskiego serialu i japońskiej animacji. Wersja aktorska jest całkiem ładnie zrobiona, ale mocno spłycono przesłanie papierowej wersji. Animację stworzyli ludzie odpowiedzialni za sukcesy studia Ghibli. Tym razem jednak nie udało się stworzyć filmu porywającego fabułą, ani też animacją. Z pięknej, wielowarstwowej historii pozostało tylko kolorowe, wymięte opakowanie.
Niestety talentu Ursuli K. Le Guin nie doceniają również polscy wydawcy. Pojedyncze tytuły pojawiają się czasem w sprzedaży, ale naprawdę bardo rzadko. Łatwiej znaleźć starsze wydania, na allegro, w antykwariatach lub na wyprzedaży w bibliotekach. Jakimś cudem, w zeszłym roku na rynek trafiło piękne zbiorcze wydanie Ziemiomorza. Potem zapadła znów cisza, i próżno szukać kolejnych, tak udanych wznowień. Pozostaje więc czekać aż wydawcy się opamiętają, albo szlifować swój angielski i czytać w oryginale.
środa, 23 września 2015
Paweł Huelle "Śpiewaj ogrody"
Paweł Huelle po raz kolejny w swojej twórczości powraca do
rodzinnych stron, Gdańska i okolic. Bohaterami ostatniej powieści uczynił garstkę ludzi, pochodzących
z różnych sfer, których połączyła muzyka. Postaciami dominującymi są małżeństwo
Ernesta Teodora i Grety, dwojga ludzi szaleńczo zakochanych w sobie nawzajem i w muzyce. Towarzyszą im liczne postacie
poboczne, drugoplanowe, kaszubska służąca, polski ogrodnik, żydowski altowista,
litewski muzyk, niemiecki pastor, i wiele innych. Każdy z nich, choćby pojawiał
się tylko na chwilę, i był nieświadom tego że jest częścią większej całości, ma
do odegrania w tej historii swoją własną rolę. Tak jak nuty w partyturze. Każda
z nich brzmi inaczej, świetnie funkcjonuje samodzielnie, ale w parze z
pozostałymi tworzą coś niepowtarzalnego, wielkiego. Wystarczyłoby żeby choć
jedną z nich usunąć, podjąć inną decyzję, czegoś nie zrobić, a wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Oś dla opisywanych wydarzeń stanowią dwa utwory, przypadkowo odkryte przez Ernesta Teodora.
Pierwszym z nich jest niedokończona opera Wagnera, odnaleziona w jednym z
Budapesztańskich antykwariatów. Drugim
jest pamiętnik sprzed blisko dwustu
lata, napisany przez francuskiego arystokratę de Venancourta, pierwszego
właściciela posiadłości znajdującej się w granicach dzisiejszego Gdańska,
zamieszkiwanej przez Teodora i Gretę. Niekompletna
opera fascynuje Ernesta do tego stopnia,
że za wszelką cenę stara się ją dokończyć.
Trawiony przez twórcze demony, miota się pomiędzy tym jakże ciężkim zadaniem, a
tłumaczeniem z francuskiego
makabrycznego dziennika. Obsesja na punkcie "Szczurołapa", bo taki tytuł
nosi partytura, ostatecznie doprowadza do tragedii.
Akcja powieści rozgrywa się na kilku płaszczyznach
czasowych. Pierwszą, podstawową, stanowiącą bazę dla całej opowieści, jest
bliżej nieokreślona teraźniejszość, kiedy to narrator spisuje historię Grety i jej
męża. Druga i trzecia przeplatają się wzajemnie. Mały chłopiec, nastolatek i wreszcie
dorosły mężczyzna słucha opowieści starej Niemki o czasach jej młodości. Nie zauważenie narracja przenosi
nas w lata trzydzieste minionego wieku. Równolegle poznajemy też losy
Venancourta, wędrując z nim z gorącej Brazylii, przez Paryż, polskie i rosyjskie
ziemie, by wreszcie osiąść nad zimnym morzem. Taka konstrukcja wymaga od
czytelnika nieustającego skupienia, gdyż wystarczy chwila nieuwagi i już
znajdujemy się w innym miejscu i czasie, tracąc po drodze istotne niuanse
spajające poszczególne ogniwa tej historii.
Huelle tym razem opowiada czytelnikowi o okrutnych czasach,
które przyniosły nie tylko schyłek Wolnego Miasta Gdańska, ale też koniec
pewnej epoki dla całej ludzkości. Sztuka, która dotychczas była dopełnieniem
otaczającego nas świata a natchnienie darem od Boga, staje się częścią koszmarnego snu, z którego niesposób
się obudzić. W Śpiewaj ogrody powiedzenie że muzyka łagodzi obyczaje, traci
rację bytu. Jest wręcz odwrotnie, wzbudza agresję, jest narzędziem siejącym propagandę, nienawiść
i zniszczenie. W powieści autor ukazuje ten proces na przykładzie muzyki, ale
dotyczy to przecież każdej dziedziny sztuki, także tej, a może przede wszystkim
tej która nie daje się zamknąć w sztywnych ramach, daje chwilę wytchnienia i złudzenie
wolności, której nie można podporządkować własnym celom. Taki przejaw twórczych
idei należy unicestwić. „Tam gdzie pali
się książki, skończy się na paleniu ludzi” mówi Ernest Teodor do żony.
Powinniśmy wyryć te słowa na każdym murze i ścianie, zapisać wielkimi literami
w dziennikach, pamiętnikach, listach, gdzie tylko to możliwe, tak by nigdy już
o tym nie zapomnieć.
Subskrybuj:
Posty (Atom)