Jedna z najwybitniejszych
artystek XX wieku, po latach powraca do polskiego czytelnika skromnym tomikiem
opowiadań. Autorka niezapomnianych Muminków, opowiada o sobie, rodzicach,
krewnych i nielicznych przyjaciołach.
Córka rzeźbiarza to jedna z tych
książek, które recenzentom spędzają sen z powiek. Niełatwa w odbiorze, jest też
niezwykle trudna do zrecenzowania. Wspomnienia, zwłaszcza te z dzieciństwa, zawsze
nieco wyolbrzymione, podkoloryzowane, ukazane przez pryzmat danej osoby. Jak
można krytykować czy poddawać ocenie czyjeś wspomnienia? Można skupić się jedynie
na warstwie literackiej i artystycznej, a tutaj znów wyrastają przed nami
bardzo strome schody.
Jest to zbiór
kilkunastu krótkich historyjek, w których autorka, dojrzała kobieta, opisuje
otaczający ją świat dokładnie w taki sposób, jak mogła go postrzegać
kilkuletnia dziewczynka. Rzeczywistość przenikają wytwory wyobraźni, i na
odwrót. W senne zjawy i baśniowe krajobrazy nagle wkrada się proza realnego
świata. Każda z tych opowiastek ukazuje ogrom samotności i braku poczucia
bezpieczeństwa, jakie odczuwała Tove w dzieciństwie. Niewątpliwie była kochana
przez rodziców, którzy jednak wiele czasu i uwagi poświęcali swojej pracy,
rysowniczki i rzeźbiarza. Pozostawiona sobie samej na długie godziny, Tove
uciekała do zmyślonego świata, szukając miejsc w których mogłaby stać się
bardzo malutka i bezpiecznie przeczekać nadciągające, bliżej nieokreślone
niebezpieczeństwo. Często jej jedynymi towarzyszami były wytwory jej wyobraźni,
domowe zwierzęta lub też niezrównoważona psychiczne Fanny.
Autorka odkrywa wszystkie inspiracje,
jakimi kierowała się pisząc kolejne
opowieści o Muminkach. Niemal każda strona ukazuje jakąś postać z otoczenia
pisarki, która w całości, lub w części została przeniesiona do wymyślonego
przez nią świata. To również uczucia, odcienie chwil i emocji towarzyszących
Tove i jej krewnym. Ucieczka rodziny
Muminków przed nadlatującą kometą w Komecie nad Doliną Muminków, odnajdziemy w
Śniegu, jednej z ostatnich nowelek. Autorka wraz z matką wyjeżdżają na wieś, do
wynajętego domu. Matka poświęca się pracy, a dziecko zwiedza dom i wyobraża
sobie że padający coraz obficiej śnieg spowoduje koniec świata. Góra lodowa,
którą autorka spotkała wraz z rodzicami płynąc na pewną wyspę, to nikt inny jak
Buka, małpka o imieniu Poppolin to
pierwowzór Ryjka, szalona Fanny i ciotka cementująca schody to Filifionka, no i
oczywiście tatuś i mamusia to tatuś Muminka i mama Muminka, a sama Tove to
właśnie Muminek.
Córka rzeźbiarza, pomimo całego
swojego uroku, plastycznych opisów i fajerwerków wyobraźni, troszeczkę
rozczarowuje. Książka nie przypadnie do gustu tym którzy nigdy nie polubili
dziwacznych troli i ich przyjaciół, zamieszkujących tajemniczą dolinę. Chociaż
tym razem Tove Jansson napisała o ludziach, klimat książki pozostaje bardzo
muminkowy, przez co jest to dosyć odtwórcze. Nieco chaotyczna narracja może
zniechęcić również wielbicieli twórczości słynnej fińskiej pisarki. Czytać
zatem, czy nie czytać, oto jest pytanie. Powiem wam że na dwoje babka wróżyła. Czasem legendy z dzieciństwa powinny takimi
pozostać.
Chętnie tym poczytała, a im trudniejsza w odbiorze, tym bardziej mnie kusi. Ostatnio czytam "Muminki" swoim dorosłym okiem (bo w dzieciństwie nie przepadałam) i jestem pd wrażeniem!
OdpowiedzUsuńJakieś 10 lat temu miałem okazję znów sięgnąć po Muminki, czytając je mojej przyjaciółce podczas wakacji nad morzem (Pozdrawiam Zochę przy okazji ;). Wtedy też inaczej je odebrałem, i stwierdziłem że to książki dla czytelników w każdym wieku.
Usuń:) Zocha potwierdza i poleca Oczytanego jako wymarzonego lektora.
OdpowiedzUsuń