Tamte cudowne lata to powieść w starym
stylu, niedzisiejsza, magiczna jak stara pozytywka babci, z tańczącą małą baletnicą. Zamiast trzymać w ciągłym napięciu, zapierać dech w piersiach zwrotami
akcji, prowadzi czytelnika uliczkami ludzkich emocji, przeżyć, tragedii różnego
kalibru. Nie pozwala oderwać się od lektury i pozostawia lekki niedosyt, gdy
dobrniemy do końca.
Marian Izaguirre, autorka
tej pięknej powieści, pochodzi z Bilbao, ale mieszka w Madrycie, gdzie też
umiejscowiła część akcji swojej książki. Historia, którą poznajemy rozgrywa się
w dwóch liniach czasowych, w Madrycie lat pięćdziesiątych oraz w Anglii i
Francji, głównie w Paryżu, w latach 1900 – 1940, które w pewnym momencie łączą
się w jedną. Praktycznie od razu czytelnik orientuje się o co chodzi, że coś
takiego będzie mieć miejsce, ale nie umniejsza to przyjemności płynącej z
czytania. Głównymi bohaterami powieści są Alice, samotna, nieco tajemnicza
angielka w podeszłym wieku, oraz Matias i Lola, małżeństwo prowadzące antykwariat
w zapomnianym przez świat zaułku Madrytu. Poznają się przypadkowo, gdy spacerująca
Alice, miłośniczka literatury, spotyka Matiasa niosącego pod pachą stertę
książek. Śledząc go trafia do antykwariatu, do którego od tej pory zagląda
kilka razy w tygodniu. Kobieta chcąc pomóc antykwariuszowi, który ledwie wiąże
koniec z końcem, zaczyna po kryjomu podrzucać do sklepu swoje książki, które
potem kupuje. W ten sposób w ręce małżeństwa trafiają wspomnienia niezwykłej
kobiety, których lektura stanie się podstawą przyjaźni między Alice a Lolą.
Cudowne lata z pewnością nie
przypadną do gustu czytelnikom preferującym powieści o wartkiej akcji i łatwe w
odbiorze. Książka ta wymaga bowiem uwagi, skupienia i zaangażowania osoby
czytającej, aby odkryć wszystkie drobne niuanse, kolory, odcienie i
zdobienia. Opowieść, w której pozornie
nic się nie dzieje, przeradza się w dramat człowieka dwudziestego wieku, stratowanego przez historię,
nieustannie wystawianego na próbę przez los. To również opowieść o sile ducha,
pochwała prostego życia, historia miłości, także do literatury. W powieści przewijają
się nazwiska znanych pisarzy i poetów, a także tych dzisiaj już zapomnianych.
Marian wyraźnie zafascynowana poezją Emily Dickinson, często przytacza
fragmenty jej wierszy, oczarowując czytelnika nie tylko swoją prozą, ale również
strofami tej pięknej poezji. Poznajemy też nieco lepiej kawałek współczesnej
historii Hiszpanii, autorka bowiem delikatnie zarysowuje wątek wojny domowej w
Hiszpanii, która pozostawia piętno na całej trójce.
Czy Tamte cudowne lata mają jakieś
wady? Zauważyłem tylko jedną, pewną przewidywalność, o której już wspomniałem.
Nie warto jednak skupiać się na wadach, a raczej uwagę poświęcić zaletom, a
tych jest znacznie więcej. Przede wszystkim klimat, pełen melancholii,
tęsknoty, drobnych radości i ciepłych uśmiechów, tym cenniejszych że przebijających
grubą warstwę smutku i zgryzot. To również hołd złożony kulturze, sztuce
wysokiej, a przede wszystkim literaturze.
Zaintrygowałeś mnie. Kupię i przeczytam, bo to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPolecam, bardzo, bardzo :)
UsuńDobrze się czyta. Daję 8/10.
OdpowiedzUsuńAle moją recenzję, czy książkę ;)
UsuńJestem zauroczona tą książką.
OdpowiedzUsuń"Tamte cudowne lata to powieść w starym stylu, niedzisiejsza, magiczna jak stara pozytywka babci, z tańczącą małą baletnicą." - słowem w sedno, w tej książce jest magia towarzysząca mi przy każdym jej wspomnieniu, choć przeczytałam ją ok. 2 lata temu.
OdpowiedzUsuń