środa, 26 października 2016

Blogerzy polecają



Wpis miał dotyczyć tylko literatury pięknej. Jak to jednak z blogerami bywa, są trochę niesubordynowani, i kilkoro spośród zaproszonych gości wybrało na ulubioną książkę literaturę faktu. Mój upór, i ograniczenie do powieści było też trochę naiwne i głupie, bo wśród moich gości są też specjaliści od reportażu. Zapraszam do lektury pierwszego gościnnego wpisu. Miał to być również jednorazowy wpis, ale w trakcie jego tworzenia zrodził się pewien pomysł. Co wy na to, drodzy blogerzy książkowi i kulturalni, by stworzyć naszą listę bestselerów Zachęcam  wszystkich czytelników piszących, nagrywających, mówiących o książkach do podsyłania swoich propozycji z krótkim uzasadnieniem. Kolejne wpisy gościnne będą sukcesywnie pojawiać się na blogu, a lista bestselerów będzie się wydłużać i wydłużać.


1.Hanya Yanagihara "Małe życie" 


Nie mam jednej ulubionej powieści. Mam za to wiele książek, które były dla mnie istotne na pewnym etapie życia i które zostały ze mną do dziś, a do tej pierwotnej listy wciąż dochodzą nowe pozycje. Zresztą mam specjalną półkę w sypialni na te tytuły. Ich bliskość i dostępność sprawia, że czuję się bezpieczna i że ta szalona i nieokiełznana rzeczywistość posiada jednak jakąś formę i ramy i że, mimo wszystko, można spróbować ją opisać (tak, głęboko i jednak dość naiwnie, wierzę w sprawczą moc literatury). Do tych tytułów należą m.in.:  Sto lat samotności Márqueza, Gra w klasy Julio Cortázara, Ósmy dzień tygodnia Marka Hłaski i Cesarz Kapuścińskiego – to książki, które zachwyciły mnie w okresie licealnym, kiedy to faza uniesień miłosnych i emocjonalnych, silnie przenikała się z czasem młodzieńczego buntu i poszukiwań. Prace Zygmunta Baumana i Fikcje Borgesa („Wszechświat [który inni nazywają Biblioteką]...”) to okres studiów. Dziś zaczytuję się jednak w reportażu i gatunkach pokrewnych (przecież rzeczywistość jest o wiele ciekawsza niż fikcja!). Aleksijewicz, Tochman, Szejnert, Grzebałkowska, Jagielski to nazwiska, które bardzo cenię. Premiera każdej z ich książek to dla mnie wydarzenie. Chlubnym powieściowym wyjątkiem jest publikacja, która ostatnimi czasy bardzo mnie zachwyciła (też przez osobisty kontekst) – to Małe życie Yanagihary. Ale to już zupełnie inna historia…
 God Save The Book

2. Jakub Małecki "Dygot"



Nie mam ulubionej powieści. Nie mam takiej powieści, do której lubię wracać. Boję się powrotów, bo rodzą rozczarowania. Ja się zmieniam i to co czytałam kiedyś, rzadko wytrzymuje próbę czasu. Mam jednak powieść, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i mimo, że od jej przeczytania minęło trochę czasu, ciągle jest we mnie żywa. Stała się nawet taką kwintesencją powieści, ponieważ zawiera wszystkie elementy, które powinna mieć dobra opowieść, czyli wciągającą fabułę, epicki rozmach, znaczących i rozpoznawalnych bohaterów. Mówię tu o "Dygocie" Jakuba Małeckiego. Ten dygot, to drżenie życia towarzyszyło mi przez wszystkie strony, gdy zanurzałam się w tej rzeczywistości Polski B. Gdziekolwiek ona by nie była, to wchodziła w duszę wszystkimi swoimi zabłoconymi nogami, z całą swoją przaśnością, butą, głupotą, ale też naiwnością, marzeniami o byciu lepszą, niż się jest w rzeczywistości, miłością i takim "życiem mimo wszystko".
 Wiatrem Czytane

3. Ryszard Kapuściński "Cesarz"



Moją ulubioną książką z literatury pięknej jest... „Cesarz” Ryszarda Kapuścińskiego. Wiem, że podkreślałeś pisząc do mnie „literatura piękna, nie reportaż”. No, ale przecież piszę bloga o literaturze faktu, więc nie mogło być inaczej. „Cesarz” to przecież jest literatura piękna, choć jest też reportażem. Ale reportażem niezwykłym, bo stylizowanym na... bajkę, może nawet baśń, choć opowiadającym o upadku wielkiego przywódcy afrykańskiego państwa. „Cesarz” to bez wątpienia literatura piękna, bo jest to jeden z najlepiej dopracowanych literacko reportaży na świecie. Zwykle bywa tak, że reportaże napisane są prostym, dziennikarskim językiem. W „Cesarzu” język zachwyca, jest bogaty, niektórzy mówią, że barokowy. Dlaczego warto przeczytać „Cesarza”? Bo łączy w sobie uniwersalną opowieść o patologii władzy, a do tego opowiedziany jest za pomocą środków wyrazu bliższym poezji niż dziennikarskiemu pisaniu.
 Czytam Recenzuje

4. Peter Matthiessena "Śnieżna Pantera"


Napisać w kilku zdaniach o dobrej książce to bardzo trudne zadanie. Napisać w kilku zdaniach o książce, która jest dla nas naprawdę ważna, to właściwie rzecz niemożliwa. Są książki, które rezonują w nas długo po lekturze, czasem wywierając namacalny wręcz wpływ. Mnie zmieniła „Śnieżna pantera” Petera Matthiessena. Po śmierci żony autor wyrusza w Himalaje, by wraz z przyjacielem obserwować rzadkie owce błękitne. Skrycie marzy jednak o zobaczeniu nieuchwytnej pantery śnieżnej, której poszukiwanie jest odbiciem duchowej wędrówki pogrążonego w smutku pisarza. „Śnieżna pantera” to zapis żałoby i godzenia się ze stratą, a przy okazji liryczna opowieść o przyrodzie najwyższych gór świata i zamieszkujących te góry ludziach. Książka, którą można, a nawet należy czytać wciąż i wciąż od nowa



5. Antoni Libera "Madame"

Głównym bohaterem i narratorem jest młody chłopak, licealista zbliżający się do pierwszego przełomowego momentu w życiu, matury. Młodzieniec, któremu przyszło dorastać w latach 60-ych ubiegłego wieku, żyje nieodległą przeszłością, wojną oraz okresem tuż przed jej wybuchem. Jest święcie przekonany że urodził się za późno, bo ciekawe czasy i fenomenalne jednostki należą do przeszłości i nigdy już nie zaistnieją. Wszystko zmienia się za sprawą jednej osoby, nowej nauczycielki francuskiego, tytułowej madame, która w szare, perlowskie życie wnosi odrobinę koloru, świeżości, powiew zachodu i wolności. Powieść Antoniego Libery czytana po raz kolejny oczarowuje równie mocno, jak za pierwszym razem. Choć dojrzewamy, zmienia się nasze spojrzenie na świat, poglądy, oczekiwania, wciąż rośnie bagaż doświadczeń, a złudzenia przestają udawać nadzieję i pewność, taka młodzieńcza zachłanność życia działa odświeżająco. Czasy są inne, ale żyje się teraz trudniej niż kiedyś. Za sprawą "Madame", staje się ono trochę bardziej kolorowe, można poczuć się choć przez chwilę lepiej.

1 komentarz:

  1. Znam "Dygot" i muszę zgodzić się z autorką wpisu, że ta powieść ma wszystko, co dobra powieść mieć powinna. "Cesarz" czytany był również, chyba przed studiami. A z czym chętnie bym się zapoznała? Z "Małym życiem", choćby dlatego, że ma słuszne gabaryty:)

    OdpowiedzUsuń

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl