Kilka dni temu odwiedziłem służbowo Mediatekę, jedną z Wrocławskich
bibliotek. Było jeszcze przed godziną dziesiątą rano, więc biblioteka
była jeszcze zamknięta dla czytelników. W środku panował spory bałagan,
efekt remontu części Mediateki znajdującej się w podziemiach. Z
ciekawości zajrzałem do środka, żeby zobaczyć jak postępują prace.
Wspomnienia z czasów gdy pracowałem w tym miejscu ogarnęły mnie
znienacka. Zaraz za nimi pojawiła się myśl, ile razy już to miejsce
zmieniało swoją funkcję, i jakie to jest fascynujące. Budynek powstał w
XVI wieku, i pierwotnie znajdowała się w nim słodownia Siehdichfur, czyli po naszemu Strzeż się. Już
sama nazwa sprawia że ciarki przechodzą po plecach. W kolejnych wiekach
różne były losy tego budynku. Najciekawsze wydaje się jedno z
późniejszych wcieleń. W XIX i w pierwszej połowie XX wieku w budynku
przy dzisiejszym Placu Teatralnym 5 mieściła się najlepsza palarnia kawy
w mieście. Prowadził ją wizjoner i miłośnik kawy Otto Stiebler, który
stosował nowoczesne metody handlu (samoobsługa) i techniki parzenia
kawy. Po latach opracował nawet swoją własną, która podobno składa się z
siedmiu składników. Owa palarnia kawy pojawia się w kryminałach Marka
Krajewskiego. Często zaglądał do niej Eberhard Monk. Skoro nasz rodzimy
mistrz retro kryminału zainteresował się nią na tyle by uczynić z niej
miejsce akcji swoich powieści, to chyba warto się bliżej przyjrzeć
historii tego budynku. Tym bardziej że, jak głosi miejska legenda, ze
Stieblerem i jego palarnią kawy jest związana jakaś mroczna tajemnica.