Swego czasu okładka jednego z magazynów poświęconych książkom i
czytelnictwu, krzyczała do mnie z witryny kiosku: CZYTELNICZKA TOTALNA. Tyczyło
się to znanej i bardzo dobrej blogerki książkowej. Pomyślałem sobie wtedy że
fajnie jest być takim czytelnikiem totalnym, i że zawsze takim chciałem być.
Próbuję czytać wszystko co wpadnie mi w ręce, w tym także klasykę literatury.
Nie tylko dla tego by zasłużyć na to zaszczytne miano super czytelnika, ale
również , a może i przede wszystkim dla tego że jestem zakochany w literaturze,
a jako oczytany facet powinienem klasykę znać, co też zmienia całkowicie odbiór
współczesnej literatury. Można bowiem, oczywiście w tej literaturze wysokiej,
odnaleźć liczne odwołania, nawiązania do dawnych dzieł. Ostatnie dwa podejścia
do klasycznych powieści, nawet nie tak straszliwie wiekowych, bowiem
"Czerwone i Czarne" Stendhala to powieść dziewiętnastowieczna, zatem
daleko jej do dzieł średniowiecznych czy poezji Safony, a "Absalomie,
Absalomie" Faulknera dopiero co doczekała się statusu emerytki. To właśnie
te dwa tytuły ściągnąłem ostatni z półki z zamiarem przeczytania. Bardzo szybko
jednak wróciły na nią z powrotem. Nie przebrnąłem nawet przez pierwsze
trzydzieści, czterdzieści stron, czyli mniej więcej tyle ile potrzeba narracji
na rozwinięcie się do tego stopnia, że wciąga nas jak wir w niezgłębione
czeluści prozy, albo wypluwa na powierzchnię jak pływaka uczepionego deski. Czy
to znaczy że nie potrafię czytać książek napisanych przez kilkoma dekadami, a
co za tym idzie jestem czytelnikiem wybrakowanym? Czy w ogóle istnieje ktoś
taki jak czytelnik doskonały?
Bardzo blisko tego ideału są studenci polonistyki. Najczęściej czytają
bardzo dużo, poświęcając na to pięć lat swojego życia. Oni jednak również nie
są wstanie "wchłonąć" wszystkiego, chociażby z powodu ograniczeń
fizycznych, ale też i upodobań. Nie wyobrażam sobie że można się zmuszać do
lektury czegoś co nam się ani trochę nie podoba, jest nudne, zwyczajnie nie
"wchodzi". Jeszcze się chyba nie urodził taki ktoś, komu wszystko by
się podobało.
Moi rodzice mają na ten temat swoje zdanie. W dzieciństwie i w późniejszym
okresie zaczytywali się w Sienkiewiczu, Prusie, Dostojewskim, pochłaniali co
roku "Noce i Dni" albo "Starą Baśń". Ze zdziwieniem
zauważają że kolejne pokolenia już tak ochoczo nie sięgają po te tytuły,
winnych szukając w ogólnym upadku morale, zainteresowań i spłyceniu kultury.
Coś w tym z pewnością jest, bo sagę rodzinną Niechciców przeczytałem, i bardzo
mi się podobała, przy "Starej Baśni" poległem. Nie można jednak
zapominać o tym że w czasach gdy nasi rodzice dorastali i zakładali swoje
rodziny, bardzo ciężko było znaleźć coś czytania. Kupowało się to co było, a że
najczęściej wydawano sprawdzone polskie powieści, bezpieczną zagraniczną
klasykę dziecięcą, lub dzieła zebrane Mao Zedonga (znalezione w domowej
biblioteczce !!!), więc i czytano to co było pod ręką.
Myślę też że na taki stan rzeczy ma również wpływ sposób i tępo dzisiejszego
życia. Ciągle gdzieś biegamy, spieszymy się, zajęci tymi i owym, wiecznie mało
nam czasu. Gdy więc mamy przysiąść nad lekturą, w której zdania są wielokrotnie
złożone, bogate słownictwo zmusza nas często do korzystania ze słownika, a
rozbudowane opisy nie odpalają się w naszej zmęczonej, przegrzanej wyobraźni,
uciekamy gdzie pieprz rośnie. Zwyczajnie boimy się, a z pewnością ja się boje,
ugrząźć znów na miesiąc czy półtora w jednej powieści, tak jak to miało miejsce
z "Imieniem Róży".
Nie jestem więc czytelnikiem totalnym, i nigdy nim nie będę, choćbym nie
wiem jak się starał. A starać się będę nieustannie, bo jak już wspomniałem
kocham literaturę, a czytanie jest już moim nałogiem.
Też nigdy nie będę czytelniczką totalną, chociaż czytam bardzo dużo :)
OdpowiedzUsuńTakże możemy sobie przybić piątkę :)
pozdrawiam
Chętnie Ciebie zatem uściskam :)
OdpowiedzUsuńNie ma czytelników, i czytelniczek idealnych zresztą też... :)
OdpowiedzUsuńJa mam podobny problem. Choć akurat w moim przypadku klasyka jest na pierwszym miejscu (co jest lepszego od Remarque'a, Goldinga czy Hemingwaya? <3 ) to nie potrafię zdzierżyć... kryminałów. Tak. Gatunku, który jest niezwykle popularny w całej Europie. Dla mnie wszystkie te książki są podobne, schematyczne i po prostu niemiłosiernie się przy nich nudzę. :D Więc ja też nie nadaję się na idealną czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńRemarque jest dobry, wolę jednak Voneguta.
Usuńczytać, co się chce i lubi, to jest dopiero wolność :) serdeczne pozdrowienia od czytelniczki nietotalnej
OdpowiedzUsuńFakt, dowolność przy wyborze lektury jest czymś nieocenionym. Pozdrawiam również. :)
Usuń