sobota, 15 sierpnia 2015

Jeffrey Archer "Sprawa honoru"


 Jeffrey Archer, a dokładniej Jeffrey Howard Archer, baron Archer Weston-super-Mare, jest brytyjskim politykiem i pisarzem. W Polsce jest znany chyba głównie z trylogii "Kane i Abel". Akcja jego powieści rozgrywa się najczęściej w środowisku polityków, szpiegów, ludzi z wyższych sfer, którym przyszło pociągać za sznurki świata. Nic dziwnego, w końcu poznał tę "branżę" od podszewki, i jak na moje oko laika, przedstawia ten świat bardzo dokładnie.

Sprawa Honoru jest thrillerem polityczno - historycznym. Rzecz dzieje się w latach 60-ych minionego stulecia. Młody weteran wojskowy, Adam Scott, dziedziczy w spadku po zmarłym ojcu, również wojskowym, tajemniczy depozyt w jednym ze szwajcarskich banków. Depozytem tym okazuje się być kopia słynnej Carskiej Ikony, przedstawiającej świętego Jerzego walczącego ze smokiem. Zadowolony spadkobierca odbiera swoją własność z banku, z zamiarem sprzedania ikony. Okazuje się jednak że ikoną interesują się też inni, w tym samo KGB, oraz brytyjski i amerykański wywiad. Adam, podejrzany o podwójne morderstwo, musi uciekać. Wrogiem staje się dla niego niemal każdy, a najgroźniejszym z nich jest Aleksander Romanow, agent KGB. Jaki sekret skrywa ikona? Kto ją przejmie, Anglicy, Amerykanie czy Rosjanie? Na te pytania, oraz kilka innych, których postawienie w tym miejscu całkowicie zepsułoby przyjemność z lektury, musicie poszukać odpowiedzi sami.

Powieść rozpoczyna się bardzo leniwie, i przez około 100 stron toczy się niespiesznie przed siebie, wzbudzając podejrzenia że będzie to książka o słownych przepychankach polityków i agentów służb specjalnych. W pewnym momencie docieramy jednak do punktu przełomowego, i narracja gwałtownie się rozrasta, jak woda przybierająca podczas powodzi. Szybka akcja, pełna zwrotów , choć nie tak spektakularnych jak w dzisiejszej literaturze i kinie sensacyjnym, błyskawicznie prowadzi czytelnika do końca, który niestety znów nieco drażni. Nasz bohater, który przez większą część powieści był zwierzyną dla polujących na niego przedstawicieli skłóconych ze sobą mocarstw, najczęściej sam pakując się w kłopoty, i tylko dzięki swojemu wojskowemu wyszkoleniu cudem udaje mu się uchodzić z życiem, nagle odkrywa w sobie pokłady inteligencji i to on przejmuje rolę dyktującego warunki. Również  wątek ojca Scota, który okrył się złą sławą przez przypadek wplątując się w sprawę przedwczesnej śmierci Hermana Goeringa, nie pasuje do całej reszty. Początkowo wydaje się być istotną częścią opowiadanej historii, w końcu to za sprawą ojca Adam wplątuje się w międzynarodową awanturę, ale potem sprawa ta znika, by wypłynąć ponownie na zakończenie powieści, a upór z jakim Scott nie chce oddać ikony, wydaje się być przez to zwyczajnie głupi.

Jeffrey Archer z dbałością o szczegóły opisuje poczynania polityków i ich wysłanników, makabryczne sceny tortur i próby ukrycia coraz bardziej sztywnych zwłok. Niewiele miejsca poświęca jednak opisom otoczenia, przez co Sprawa honoru przypomina niedopracowany  scenariusz. Brakuje tu zabawy słowem, mało w tej literaturze literatury. Niektóre elementy fabuły są też bardzo przewidywalne. Uważny i  doświadczony czytelnik czy też kinoman, pewnych rozwiązań domyśli się już na samym początku powieści, a to zdecydowanie odbiera sporo przyjemności przy obcowaniu z tego typu powieścią.

Mimo wszystko nie żałuję czasu poświęconego na przeczytanie Sprawy honoru. Jest to kolejna idealna pozycją na wakacyjne leniuchowanie, tym różniąca się od współczesnych besstelerów, że opowiada o bardzo prawdopodobnych wydarzeniach i faktach historycznych. Niewiele jednak wniesie w wasze życie, więc jeśli planujecie pakując się na urlop do walizki schowacie coś innego do czytania, zróbcie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl