Blogsfera jaka jest, każdy widzi. Zdominowana przez wszelkiej maści blogi modowe, lifestylowe i konkurencyjne blogi czytelnicze. Z jednej strony to dobrze, bo gdy zaczynałem blogować jakieś 14 lat temu, blogi były internetowymi dziennikami, najczęściej nudnymi, gdzie przeważała przedziwna, irytująca maniera pisania w TaKi SpOsÓb, albo jeszcze inny. Wstyd się przyznać ale sam też pisałem takie bezrefleksyjne streszczenia przeciętnej codzienności. Czytelnicy tych blogów najczęściej zaglądali i komentowali tylko po to by w ramach rewizyty samemu zdobyć komentarz i zwiększyć statystykę odwiedzin. O blogach tematycznych nikt wtedy nie słyszał, albo było ich tak niewiele że docierały tylko do garstki zainteresowanych. Zresztą internet, w co niektórym zapewne trudno uwierzyć, wtedy nie był jeszcze tak powszechny jak dziś. Z drugiej zaś strony obecne powielanie ciągle tych samych motywów i tematów, porady życiowe nieżyciowych panienek, sesje modowe chłopaczków w kalesonach, czy też wirtualne spazmy rozkoszy nad kolejną wampirzą lub pseudo masochistyczną powiastką sprawia że czytanie blogów boli. I tu niestety przewagę mają panie, chociaż procentowo blogowa szmira jest niemal równa dla obu płci, ale biorąc pod uwagę że w blogują przeważnie kobiety, blogów niewartych uwagi jest więcej wśród tych kobiecych. Jako że sam też czytuję blogi, nie tylko książki, postanowiłem poszukać w sieci ciekawych blogów prowadzonych przez mężczyzn. Zaszczyt rozpoczęcia tego cyklu, który będzie trwał i trwał, mam nadzieję, przypadł męskiemu oku.
Gdyby męskim okiem było książką, którą należy ułożyć w alfabetycznym porządku, we właściwym dziale, wskazanym przez tajemnicze cyferki, kropki i kreski, zwane UKD, wypisywane ręką bibliotekarza na odwrocie strony tytułowej, na konkretnej półce, miałbym z tym mały problem. Tytuły kolejnych wpisów wprowadzają zamęt w głowie, ale zamęt przyjemny, bliski szumowi wywołanemu kieliszkiem wina, i tak jak z ochotą sięgamy po butelkę by pusty kieliszek napełnić, z wielką przyjemnością zagłębiłem się w treść kolejnych tekstów. A tu czekała na mnie miła niespodzianka. Właściciel męskiego oka pisze właściwie o wszystkim, o pierwszych randkach, o samotności i związanych z nią skrzywieniach, upierdliwych konsultantkach i świętach, no dosłownie o wszystkim. Pisze literacko, zabawnie, pokazując to co mężczyzna najczęściej wstydliwie skrywa, ogromną wrażliwość. Co prawda nie każdy wpis jest dla mnie zrozumiały, jak na przykład przedostatni, o przesłuchaniu, który jest chyba swego rodzaju fikcją literacką, ale nie ma tu gorszych ani lepszych tekstów, wszystkie trzymają się na tym samym, bardzo wysokim poziomie. Tylko czasem autor niepotrzebnie wtrąca wulgaryzmy. Każdy tekst jest zilustrowany kadrem z filmu. Nie wszystkie filmy są mi znane, więc nie potrafię stwierdzić czy są adekwatne do treści wpisu, ale te które miałem okazję widzieć, pasują jak ulał. Scena z filmu "Ile waży Koń Trojański", jednego z moich ulubionych polskich filmów ostatnich lat, w której Więckiewicz gra na gitarze i śpiewa przebój Perfectu, jest świetną ilustracją dla tekstu o przedawkowaniu samotności. Najwyraźniej autor nie tylko dobrze pisze, ale jeszcze zna się na kinie.
O dziwo blog ma chyba więcej czytelniczek niż czytelników, o czym świadczy ilość polubień strony na facebooku przez płeć piękną. Szkoda, bo wielu facetom przydałoby się trochę poczytać męskie oko. Blog trafił do moich ulubionych, i zachęcam was do tego by również wejść, przeczytać i polubić.
W Męskie Oko wchodzę i jak czarna muszka zostaję dopóki mnie nie wydłubie koniec posta :) Ps. wpis trafiony, zwłaszcza: "(...) bo gdy zaczynałem blogować jakieś 14 lat temu, blogi były internetowymi dziennikami, najczęściej nudnymi, gdzie przeważała przedziwna, irytująca maniera pisania w TaKi SpOsÓb" - zaliczałam się do tej grupy, w sensie TaKiEgO pisania... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń