Od jakiegoś czasu mam smak na francuszczyznę. Nie na przeraźliwie śmierdzące sery bez smaku, żabie udka i ślimaki, ale na francuskie powieści. Może to odrobinę snobistyczne, ale miło jest napisać o sobie, albo powiedzieć komuś że lubi się francuskie powieści. Zainspirowany uroczym filmem Delikatoność, z Audrey Tautou, na podstawie książki Davida Foenkinosa, postanowiłem poznać bliżej jego prozę. Delikatność już znałem, więc nie pozostało nic innego jak rozejrzeć się za innymi tytułami pióra francuza. O wyborze zadecydowała okładka, na której ciemnowłosa kobieta w czerwonej sukience myje okno, czyli Potencjał erotyczny mojej żony.
Od dawna nie miałem w rękach nowiutkiej, świeżutkiej, pachnącej, jeszcze przez nikogo nie czytanej książki. Celebrowałem więc chwilę gdy odginając okładkę zostawię nieodwracalny ślad, tak jak gdybym odbierał jej dziewictwo. W końcu, niezrażony nawet faktem iż autor uwielbia Gombrowicza, którego ja nie znoszę, zatopiłem się w pierwszej stronie, a chwilę potem poczułem że się czerwienię, oczarowany pisarstwem Davida. Jego styl jest jak niezwykle barwny obraz. Zdania przypominają pociągnięcia pędzlem, niemal widać odcisk włosia, a akapity kipią barwami i zaskakują odcieniami.
O czym jest Potencjał erotyczny mojej żony? Oczywiście o potencjale erotycznym żony głównego bohatera, Hektora, ale nie tylko. Hektor ma problem. Jest uzależniony od zbierania czegokolwiek, znaczków, patyczków, odznak, przysłów... Kolekcjonerstwo ma na celu wypełnić jego puste życie, z czego Hektor świetnie zdaje sobie sprawę. Postanawia więc wyleczyć się ze zbieractwa, zaczynając od niewłaściwej terapii, która wywróci jego życie do góry nogami. Nasz kolekcjoner spotka wiele przedziwnych postaci, jak na przykład dwóch polaków kolekcjonujących .... polaków występujących parami w powieściach, mężczyznę zbierającego chwile w których się stoi, mistrza kolarskiego, zdobędzie też przyjaciół, a co najważniejsze spotka swoją żonę. Całość historii Hektora ukazana jest ze sporym dystansem i przymrużeniem oka, dzięki czemu nawet w smutnych momentach czytelnika nie opuszcza dobry nastrój.
Oprócz opowiadania na prawo i lewo że lubi się francuską prozę, chciałoby się też powiedzieć tu i tam "moja żona", "moja żona to", "moja żona tamto", "moja żona i ja" itd. itp, tak jak Hektor, który delektował się faktem posiadania żony. I tym małżeńskim akcentem zakończę dzisiejszy post.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz