Data w kalendarzu dobitnie wskazuje na to że ciepło i słoneczko pozostało już za nami, i długo przyjdzie nam czekać na ich powrót. Właśnie dlatego zachęcam do sięgnięcia po znaną, głównie w wersji filmowej, książkę Frances Mayes Pod słońcem Toskanii. Poprawa humoru gwarantowana.
Papierowy pierwowzór niewiele ma wspólnego z ekranizacją, a dokładniej mówiąc adaptacją. Rzecz oczywiści dzieje się w Toskanii, w posiadłości Bramasole i okolicznych miastach i miasteczkach, momentami przenosząc się do domu autorki w U.S.A., lub do słonecznej Georgi z czasów jej dzieciństwa, o której to napisała odrębną książkę. Nie jest to jednak komedia romantyczna, jaką znamy z ekranów telewizorów, a coś pomiędzy pamiętnikiem, reportażem i literaturą podróżniczą. Frances z przymrużeniem oka opisuje najpierw etap zakochiwania się w tym pięknym regionie Italii, potem męczące poszukiwania odpowiedniej posesji do kupienia, dylematy związane z tym jakże odważnym posunięciem, zakup i wreszcie drogę przez mękę, jaką jest remont wiekowej nieruchomości we Włoszech. Relacjonując kolejne etapy tej ciężkiej pracy, malując słowem piękne Włoskie widokówki i portrety Włochów, autorka raczy nas również swoimi przemyśleniami na temat życia, sztuki, historii i kuchni. Pod słońcem pachnie bazylią, orzeszkami pinii, oliwkami, parmezanem, truflami, winem prosto z faktorii i wszystkimi przysmakami mniej lub bardziej kojarzącym się z Półwyspem Apenińskim. Pisarka zafascynowana włoską kuchnią poświęca jej bardzo dużo miejsca, część książki przekształcając w książkę kucharską. Zebrane od sąsiadów i przyjaciół, przeczytane w książkach czy też zasłyszane na targowisku w pobliskim miasteczku, tradycyjne przepisy wypróbowuje w własnej kuchni, krok po kroku opisując kolejne czynności i składniki. Dla miłośników gotowania pozycja obowiązkowa, tym bardziej że większość z produktów można kupić w naszych sklepach, a te brakujące albo domówić w sklepie wysyłkowym lub też zastąpić rodzimymi odpowiednikami.
Pod słońcem Toskanii jest pozycją obowiązkową dla każdej osoby ciekawej świata. Jest idealna o każdej porze roku. Czyta latem sprawia że staje się ono bardziej intensywne, pachnące, wyraziste. Nawet nie opuszczając rodzinnego miasta można poczuć się jak na wakacjach we Włoszech. Jesienią i zimą doda kolorów szarej, zimnej rzeczywistości i sprawi że łatwiej nam będzie doczekać do wiosny.
To jedna z niewielu książek, która w moim odczuciu przegrała z filmem, niestety, choć zła nie była. Tyle że ja zatracam obiektywizm w momencie, kiedy mam do czynienia ze wszystkim, co pachnie Włochami, a szczególnie Toskanią :)
OdpowiedzUsuń