Nie każda miłość jest piękna i romantyczna, i nie każda powieść w której wątek miłosny gra pierwsze skrzypce jest romansem. Taka właśnie jest Super smutna i prawdziwa historia miłosna, na pograniczu literatury obyczajowej, Sci Fi z odrobiną dramatu psychologicznego.
Gary, główny bohater książki, ma 39 lat, lekką nadwagę i jest dość mocno staromodny. Żyje w czasach w których o tym jakim jesteś człowiekiem nie świadczą twoje uczynki, ale twój poziom fuckability i wypłacalność. Świat w którym każdy ma swój aparat, za pomocą którego komunikuje się z bliskimi, ogląda telewizję, szuka potrzebnych informacji, płaci za zakupy. Jego ojczysty kraj, Stany Zjednoczone, chyli się ku upadkowi, a prym na arenie międzynarodowej wiodą Chiny. Świat w którym nikt oprócz niego nie czyta już książek, które według rozpowszechnionej informacji śmierdzą i są źródłem bakterii. Świat w którym można się w nieskończoność odmładzać, żyjąc dzięki temu wiecznie, oczywiście jeśli posiada się na koncie odpowiednią sumkę. Ci których na to nie stać wegetują w ukryciu, wstydząc się swoich niskich dochodów. Dodajmy do tego jeszcze polityczne przepychanki i tragedie rodem z placu Tian'anmen i będziemy mieli pełen obraz parszywej rzeczywistości przedstawionej przez Garego Shteyngarta.
W tak trudnych i niesprzyjających warunkach rodzi się uczucie. Gary poznaje młodziutką Eunice, która jest esencją współczesności, totalnym przeciwieństwem starszego mężczyzny. Pomimo ogromnej przepaści pokoleniowej i kulturowej, jak ich dzieli, próbują ułożyć sobie wspólne życie. Gary jest dosłownie uzależniony od swojej kochanki. Robi wszystko czego sobie zażyczy, jednocześnie pokazując jej odrobinę dawnego świata, czytając książki na głos, ucząc człowieczeństwa. Eunice, na pierwszy rzut oka wydaje się być zimną i wyrachowaną osobą. Tak naprawdę jest bardzo pogubiona, choć nie zdaje sobie z tego sprawy. Czuje coś do Garego, ale trudno jej, i czytelnikom również, określić czy to jest miłość, przyjaźń, litość czy coś pomiędzy. Żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować na horyzoncie pojawia się ekscentryczny szef, przyjaciel i mentor naszego bohatera, kumple, specyficzna rodzina Eunice i środowisko potomków chińskich emigrantów z czasów gdy to Ameryka była upragnionym rajem.
Chociaż opisywana przez autora sytuacja jest ponura, przytłaczająca, przerażająca i niestety coraz bardziej prawdopodobna, to powieść czyta się jednym tchem. Shteyngart jest świetnym obserwatorem i dzięki temu stworzył postacie niejednoznaczne, ani złe ani dobre, których się nienawidzi by po chwili zacząć lubić, a klika stronic dalej znów stracić sympatię. Są ludźmi z krwi i kości, tyle że żyjącymi na kartach książki. Warto sięgnąć po ten tytuł. Dowiemy się o sobie samych wielu rzeczy, a przede wszystkim zwrócimy uwagę na to co do tej pory w nas samych i otaczającym nas świecie nie zaprzątało naszych myśli, ewentualnie było pretekstem do ciekawej dyskusji przy piwie, z której potem nic nie wynikało. Mam na myśli coraz bardziej rozluźniające się więzi międzyludzkie, zastępowane substytutem w postaci portali społecznościowych i wirtualnych znajomości, uzależnienie od gadżetów i stanu posiadania, pusta, kolorowa codzienność, pozbawiona korzeni i historii. Skoro już to dostrzegliśmy, można zastanowić się co zrobić by to zmienić, i zacząć działać. Tak by Super smutna i prawdziwa historia miłosna pozostała tylko i wyłącznie fikcją literacką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz