Przyjemność przeczytania Mechanizmu Serca spotkała mnie kilka lat temu, gdy jeszcze pracowałem jako bibliotekarz w jednej z bibliotek miejskich. Nie pamiętam co dokładnie skłoniło mnie do przeczytania tej powieści autorstwa francuskiego muzyka i piosenkarza o bardzo trudnym do wymówienia i zapamiętania nazwisku oraz imieniu, tak wiele było powodów. Jednym z nich była okładka, rysunek przedstawiający parę w stylu filmów Burtona. Taki też jest Mechanizm serca, Burtonowski od pierwszej do ostatniej strony, chociaż nie tak upiornie zabawny.
Powieść Mathiasa Malzieu jest bardzo smutna. Autor w przepiękny sposób opowiada historię nastoletniego Jacka, który urodził się w najzimniejszy dzień w dziejach świata, 17 kwietnia 1874, w Edynburgu. Chłopiec ma wielkiego pecha już od pierwszych chwil życia. Jego serce jest zamarznięte a jedyną szansą na to by przeżył jest nietypowo operacja, wszczepienie w miejsce serca mechanizmu z zegarka z kukułką. Niebezpiecznego zabiegu dokonuje
doktor Madelein. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden mankament. Otóż Jack nie może nigdy się zakochać, gdyż wtedy jego serce pęknie. Niestety serce naszego bohatera zaczyna szybciej .... kukać na widok pewnej śpiewaczki. Chcąc uniknąć nieszczęśliwego zakończenia swojego życia, oraz konfrontacji z konkurentem do serca swojej wybranki, postanawia zniknąć z ich życia i wyrusza w świat. Podczas swojej podróży poznaje wiele ciekawych postaci, przeżywa liczne przygody. Zaabsorbowany swoja ucieczką nie zauważa pewnego znaczącego szczegółu.
Zakończenie tej baśni dla dorosłych jest w dużej mierze przewidywalne, ale też nieco zaskakujące, i naprawdę bardzo, bardzo smutne. Dosyć kontrowersyjna historia, z wątkami delikatnie erotycznymi, spotyka się ze skrajnym przyjęciem. Niektórych powieść obrzydza, innych zachwyca. Ja należę do tej drugiej grupy, i z nie gasnącą nadzieją czekam na kolejne książki tego autora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz