Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pięć książek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pięć książek. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 października 2016

Co w księgarni szeleści - październik 2016


Jesień już zagościła na ulicach i w parkach. Choć na razie jest ciepła, powoli wkrada się też do naszych domów. Już się szybko robi ciemno. Za chwilę będzie chłodniej. Sezon czytelniczo - wydawniczy trwa. Ja jednak w masie premier zasypującej rynek niczym spadające liście, wypatrzyłem tylko trzy warte uwagi. 

piątek, 12 sierpnia 2016

Pięć książek na ostatnią drogę

foto. internet

Każdego z nas to czeka. Każdy z nas się z tym zetknie. Bez względu na to czy jesteśmy wierzący, czy nie, jaką opcję polityczną popieramy, czy lubimy sport albo namiętnie oglądamy Eurowizje, wszyscy mieliśmy, mamy i będziemy mieć do czynienia ze śmiercią bliskiej osoby.  O tym co jest trudniejsze do zniesienia, przekonamy się w momencie gdy sami opuścimy ten świat. Przed kilkoma dniami odeszła bardzo bliska mi osoba, i jest mi z tym niewyobrażalnie ciężko. Życie toczy się dalej, ludzie się śmieją, bawią, rodzą się dzieci, a ja czuję się jak gdybym stał za grubą, kuloodporną szybą, i wszystko tylko obserwował. Co może pomóc w takiej chwili? Każdemu zapewne co innego. Dla mnie ratunkiem, ucieczką i drogowskazem jest książka. Być może wiecie o tym, a może nie, ale książka jest często wykorzystywana w terapiach, tak zwanej Biblioterapii. Zatem czemu nie sięgnąć właśnie po to papierowe lekarstwo gdy jest się w żałobie? Książek o tej tematyce jest bardzo dużo. Spośród nich wybrałem jak zawsze tylko pięć. Co o nich sądzicie? Czytaliście już którąś z poniższych pozycji? Pomogło złagodzić ból po tej największej z możliwych strat?

poniedziałek, 11 lipca 2016

Pięć książek na lato dla młodzieży


Były już wakacyjne polecenia dla pań i panów, teraz przyszła pora na młodzież. Tych nastolatków co to jedną nogą, albo chociaż dużym palcem u stopy, po omacku sprawdzają grunt w dorosłym świecie, ale wciąż jeszcze z wypiekami na twarzy śledzą przygody bajkowych postaci. Coś specjalnie dla Was. Mam nadzieję że prezentowane poniżej tytuły nie są zbyt oczywiste, i choć trochę Was zaskoczą.

czwartek, 26 maja 2016

Pięć książek o matkach

Z okazji tego wyjątkowego święta, jakim jest Dzień Matki, składam najserdeczniejsze życzenia wszystkim mamom. W ramach upominku mam dla nich, ale też i dla wszystkich czytelników mały upominek. Zestawienie pięciu najciekawszych książek o matkach, ich relacjach z dziećmi i trudnych, rodzicielskich decyzjach.

niedziela, 27 września 2015

5 ekranizacji lepszych od książek


Zazwyczaj ekranizacje, adaptacje, albo co gorsza filmy na motywach dzieł literackich wypadają blado i nędznie, gdy postawimy je obok oryginałów i porównamy. To co scenarzyści, reżyser czy też aktorzy potrafią zrobić nieraz z książkowym pierwowzorem, woła o pomstę do nieba. Od każdej reguły zdarzają się jednak wyjątki.

1. Helen Fielding "Bridget Jones: Dziennik"

Powieść która stworzyła modę na średniej jakości literaturę kobiecą. Przewidywalna do bólu i bardzo przeciętnie napisana, posiada jedną wielką zaletę. Helen Fielding bohaterką uczyniła normalną kobietę, z nałogami, pełną niedoskonałości, i przy tym wszystkim szalenie uroczą. Choć ten urok znalazłem dopiero w filmie, za sprawą cudownej Renée Zellweger. To dzięki niej i towarzyszącym jej aktorom, oraz świetnej muzyce, ta historia nabrała wyrazu. Można oglądać wiele razy i się nie znudzić, w przeciwieństwie do książki.. 

2. Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii" 

Piękna ze względu na opisywane krajobrazy. Pisałem już o niej przed rokiem. Wtedy, świeżo po wakacjach w Toskanii, byłem nią zachwycony. Dzisiaj, po nieudanej próbie przeczytania "Pod drzewem Magnolii" (autorka albo jej wydawca mają chyba jakiś problem z wymyślaniem tytułów) musiałem zweryfikować swoją opinię. Frances nie jest tak utalentowaną pisarką, za jaką ją uważałem, na jaką pozuje, i jaką kreują ją media i wydawcy. Nie wiem nawet czy w ogóle można ją tym mianem określać. Publikuje tylko wspomnienia, dość chaotycznie i zbyt szczegółowo opisując rodzinne sekrety i nieszczęścia. Dla czytelnika nie ma to żadnej wartości literackiej ani emocjonalnej. I tutaj przewagę nad wspomnieniową pisaniną zyskuje film "Pod słońcem Toskanii", pozbawiony pretensjonalności wynurzeń podstarzałej pensjonarki, który również mogę oglądać za każdym razem gdy emitowany jest w telewizji. Miło jest popatrzeć na piękną Diane Lane.

3.  George R.R. Martin "Gra o tron"

Po pierwszym sezonie  wielkiego hitu stacji HBO byłem zafascynowany światem jaki stworzył Martin. Szybko zabrałem się do czytania, by jak najszybciej poznać papierowy pierwowzór i dalsze losy bohaterów. Mniej więcej w połowie tej gigantycznej sagi zacząłem odczuwać znużenie, narastające wraz ze zbliżaniem się do ostatniego przetłumaczonego tomu. Świetny pomysł na oryginalne uniwersum i fabułę został zaprzepaszczony przez zachłanność pisarza. Martin zrobił wielką krzywdę swojemu własnemu literackiemu dziecku, czyniąc z niego Dynastię w scenerii średniowiecznej. Ratunkiem dla uzależnionych, zakochanych w lordzie Snow, czy też sympatyzujących z Ayrą, pozostaje serial. Świetnie nakręcony i zagrany, wciąga i nie pozwala nawet na chwilę się znudzić. 

4. W. Somerset Maughan "Malowany welon"

Do tego tytułu podchodziłem kilkakrotnie, i nigdy nie byłem wstanie doczytać do końca. Przypominało to brnięcie przez zaspy śniegu, podczas zamieci śnieżnej. Filmy które powstały na podstawie prozy Maughana mogę oglądać, może nie tak często jak wspomniane wcześniej, ale z przyjemnością. Malowany welon doczekał się dwóch przenosin na srebrny ekran. Zdecydowanie lepszą od ekranizacji z 2006 roku,  jest ta z 1934 roku, z niezapomnianą Gretą Garbo.

5. Borys Pasternak "Doktor Żywago"

Jedna z najbardziej znanych przedstawicielek rosyjskiej prozy, powieść opowiadająca o niebezpiecznych i krwawych czasach rewolucji październikowej, wojny, wielkich ludzkich dramatach i miłości. Tak mi się przynajmniej wydawało, gdy kilka lat temu w moje ręce trafił "Doktor Żywago". Wielokrotnie widziałem film z Omarem Sharifem i Julie Christie. Niesamowity, urzekający klimat, stara szkoła gry aktorskiej i ten charakterystyczny muzyczny motyw przewodni na ścieżce dźwiękowej. Bajka. W swojej pierwotnej formie Doktor Żywago jest jednak bardziej manifestem niż prawdziwą powieścią. Historia Jurija i Lary stanowi tylko tło dla polityki, krytyki politycznej i filozofii. Dla przeciętnego czytelnika pozycja całkowicie niestrawna.


niedziela, 20 września 2015

5 książek wzruszających



Długo myślałem nad tym o jakich książkach dziś napisać. Nic nie przychodziło mi do głowy, aż do momentu gdy koleżanka rozwiązująca quiz przeczytała jedno z pytań dotyczące Nangijali. Powieści przy który się płacze! W większości są to książki które czytałem w dzieciństwie. Nic w tym dziwnego. Dzieci są bardzo wrażliwe, a wraz z dorastaniem sporo tej wrażliwości tracą. W dorosłym życiu często już nie potrafimy płakać, a już na pewno nie ze wzruszenia.

1. Astrid Lindgren "Bracia lwie serce"

O Karolu i Jonathanie po raz pierwszy usłyszałem w pierwszym programie polskiego radia. Wieczorami nadawano słuchowisko zrealizowane na podstawie tej powieści. Historia dwóch  braci od razu zawładnęła moim sercem. Śmiertelnie chorym Karolem opiekuje się starszy Jonathan. Chłopcy są ze sobą bardzo związani. Niestety los sprawia że Jonathan ginie w pożarze ratując młodszego brata. Zrozpaczony chłopiec pociesz się nadzieją iż jego brat trafił do Nangijali, krainy do której trafiają ludzie po śmierci, o której opowiadał mu Jonathan. Wyczekuje dnia gdy i on tam trafi. Ten moment w końcu nadchodzi, gdy do chłopca przylatuje gołębica ze wskazówką jak odnaleźć Jonathana. Karol opuszcza dom, żegnając się z matką, i również trafia do fantastycznej krainy. Przeżywają tam wiele przygód, także tych niebezpiecznych. Bracia lwie serce to jedna z piękniejszych i mądrzejszych książek jak dotychczas czytałem. To opowieść o  samotności i lęku przed śmiercią który towarzyszy chyba każdemu z nas. Proza Lindgren porusza również problemy takie jak odpowiedzialności siebie i innych, dojrzewania, czystej, bezinteresownej miłości. Klasyfikowana jako literatura dla dzieci i młodzieży, ale równie dobrze może być czytana przez dorosłych. Może nawet powinna być to dla nas lektura obowiązkowa, bo większość z nas zapomniała o tym co w życiu najważniejsze.

2. José Mauro de Vasconcelos "Moje drzewko pomarańczowe"

Opowieść o trudnych czasach, bezrobociu i powiększającą się coraz bardziej przepaścią między warstwami społecznymi. Rzecz dzieje się w Brazylii w latach 30-ych ubiegłego wieku. Przedstawione w powieści wydarzenia widzimy oczami małego chłopca, zafascynowanego magią kina. Początkowo zabawna historia typowego łobuziaka, który zbyt wcześnie został zmuszony do tego by dorosnąć, przeradza się w prawdziwy wyciskacz łez. Książka pełna jest błyskotliwych dialogów między dzieckiem, które świat dopiero pojmuje, a dorosłymi, którym tylko się wydaje że już go poznali, które dają wiele do myślenia. 

3. L.M. Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"

Powieść z nurtu literatury dla dziewcząt, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Czytałem ją kilkakrotnie, tak jak i wszystkie powieści tej kanadyjskiej pisarki. Sądzę że nie można jej przypinać łatki "dziewczyńska". Opowiada o tak uniwersalnych problemach że jest dobra dla każdego, bez względu na płeć i wiek. A to że jest to powieść bardziej emocjonalna niż przygodowa to przecież nic złego. Płakałem za każdym razem gdy umierał Mateusz. 

4. Natsume Soseki "Jestem kotem"

Autor przenosi nas do Japonii z lat 1904-1905, kiedy to toczyła się wojna Japonii z Rosją. Narratorem i głównym bohaterem powieści jest kot, który nie posiada jeszcze imienia. Kot mieszka u nauczyciela o imieniu Kuschami. Opowiada czytelnikom o swoim codziennym życiu, kocich problemach i przyjemnościach, ale też o swoich obserwacjach ludzi i ich życia. Zabawne, mądre kocie przemyślenia często są  aktualne również dzisiaj. Chwilami można dosłownie popłakać się ze śmiechu, by na koniec uronić łzę z zupełnie innego powodu...

5. Erich Segal "Love story"

Chyba najbardziej znana powieść amerykańskiego pisarza, przeniesiona na srebrny ekran w 1970 roku przez Arthura Hillera, z przepiękną muzyką Francisa Lai. Wersję filmową widziałem jako pierwszą, i bardzo mnie wzruszyła. Po książkę sięgnąłem dopiero gdy w moje ręce trafiła jej kontynuacja, równie świetna, ale już nie tak poruszająca "Opowieść Oliviera". Jak to najczęściej bywa, powieść okazała się lepsza od filmu. Oprócz smutnej historii Oliviera i Jenny, Segal tradycyjnie serwuje nam wnikliwą obserwację amerykańskiego społeczeństwa, różnic klasowych i wielu innych aspektów życia w tak zwanej "ziemi obiecanej".

niedziela, 6 września 2015

5 książek z dreszczykiem


Za oknem szaro, buro, zimno i mokro. Jesień zawitała już, chociaż przed nami jeszcze co najmniej dwa tygodnie astronomicznego lata. Świetną odskocznią od brzydkiej aury będzie literatura z dreszczykiem.

1. Stephen King "Desperacja"

Swego czasu, w okresie liceum, i tuż po, namiętnie zaczytywałem się w powieściach Stephena Kinga. Świetne pomysły, wciągająca akcja, wszystko napisane w taki sposób, że nawet najbardziej dziwaczne historie wydawały się całkiem prawdopodobne. Po latach przerwy sięgnąłem znów po Kinga, "Pod kopułą", i tym razem nie złapałem bakcyla. Długoletni mistrz powieści grozy w moim prywatnym rankingu, nagle został zrzucony z piedestału, a jego miejsca do dzisiaj nikt nie zajął. Pomyślałem, szkoda na to czasu, a zaraz potem przypomniałem sobie jedną z najbardziej przerażających powieści w dorobku Kinga, pod tytułem Desperacja. Rzecz dzieje się oczywiści na pustkowiu, w małym, wyludnionym miasteczku, opodal starej kopalni. Przypadek sprawia że do miasteczka docierają zabłąkani podróżnicy, małżeństwo z synkiem i sławny pisarz. Zastają tam policjanta Collie Entragiana, który zdecydowanie różni się od stereotypowego stróża prawa. Jest jeszcze ta kopalnia, w której .... Nie będę zdradzać nic więcej. Wystarczy że przyznam się iż do książki podchodziłem kilkakrotnie, nie będąc w stanie przeczytać jej w całości, tak była przerażająca. Szkoda że książek nie można czytać tak jak oglądało się w dzieciństwie straszne filmy, ostrożnie spoglądając na telewizor zza kanapy. 

2. Ioan Grillo "El Narco"

Książkę wygrałem parę lat temu w konkursie, już nawet nie pamiętam jakim. Właśnie zaczynałem swoją przygodę z reportażem, i byłem zachwycony możliwością przeczytania reporterskiej książki. Wiedziałem że tematem będzie narkotyczny biznes w Meksyku, ale nie spodziewałem się czegoś takiego. Piekło na ziemi, koszmar. Liczne opisy porwań w biały dzień, wprost z ulicy, odnajdywane na pustyni ciała młodych kobiet, wojny karteli i całkowicie bezsilne, albo też skorumpowane władze, to obraz życia w Meksyku. Podczas lektury nieustannie miałem gęsią skórę. Zdarzało się że zamykałem oczy i odkładałem książkę ze wstrętem. Zawsze jednak do niej wracałem. Gdy raz sięgniesz po El narco, choć książka przeraża, nie można  zostawić jej nieprzeczytanej, jak narkoman czy alkoholik powracający do niszczącego uzależnienia. 

3.  Barbara Włodarczyk "Nie ma jednej Rosji" 

Druga w tym zestawieniu książka reporterska, a dokładniej ujmując zbiór fantastycznych tekstów autorstwa wspaniałej dziennikarki i reporterki, Barbary Włodarczyk. Nie ma jednej Rosji czytałem jeszcze przed wydarzeniami na Majdanie i tym co nastąpiło potem, pełen niedowierzania, zdziwienia. Jak takie rzeczy mogą dziać się w 21 wieku, w kraju teoretycznie cywilizowanym. Niektóre reportaże, jak na przykład Galina z domu "spokojnej" starości, przypominały filmy Davida Lyncha, a inne z kolej programy typu "Żony Holywood". Dzisiaj mnie już to nie dziwi. Skóra tylko cierpnie na myśl o tym co też jeszcze zalęgnie się w chorym umyśle tego narodu. 

4. Abe Kobo "Kobieta z wydm"

W tej klasycznej japońskiej powieści z pozoru nie ma nic strasznego. Nauczyciel, z zawodu entomolog, wyrusza na wyprawę badawczą na wydmy. Natrafia tam na dziwną osadę, w której ludzie mieszkają w piaskowych dołach. Przez przypadek trafia do jednego z nich, zamieszkanego przez samotną kobietę. Mężczyzna próbuje wydostać się z pułapki w której się znalazł, ale nie jest w stanie, fizycznie, bez niczyjej pomocy pokonać bariery pisaku, ale też zostaje zniewolony przez magnetyzm kobiety. Dziwne miejsce, uwięzienie, bezsensowna, skazana na niepowodzenie walka z niszczycielskim pisakiem, skomplikowane relacje między bohaterami męczą jak zły sen. Wiercisz się w pościeli, ale nie możesz się obudzić, i wiesz że kolejnej nocy sen powróci. Jednocześnie, niełatwa w odbiorze proza Abe Kobo, przyciąga i fascynuje. 

5.  Nikita Lalwani "Utalentowana"

Pisarski debiut brytyjskiej reżyserki filmów dokumentalnych i telewizyjnych. Opowieść o zderzeniu kultury indyjskiej i brytyjskiej, a także obraz rozpadu rodziny. Głównymi bohaterami powieści są Maheś, jego żona i ich córka, Rumi. Rodzina Maheśa, do której należy również młodszy synek, wyemigrowała do Wielkiej Brytanii, z nadzieją na lepsze życie. Nie potrafią jednak przystosować się do nowych warunków i kultury, w której żyją. Największy problem z dostosowaniem się ma Maheś. Despotyczny w stosunku do córki ojciec wychowuje ją według zasad do których przywykli w ojczyźnie, jednocześnie zmuszając do nauki ponad siły. Pozbawiona dzieciństwa Rumi spełnia oczekiwania rodziców. Zostaje nastoletnim geniuszem, i w wieku 15 lat dostaje się na wyższą uczelnie.  Im więcej osiąga, tym bardziej oddala się od rodziny. Dziewczyna, z jednej strony nienawidzi swoich krewnych, z drugiej zaś kocha ich. Zagubiona decyduje się na ostateczne rozwiązanie...

sobota, 22 sierpnia 2015

5 książek zaczytanych w dzieciństwie


Ponieważ absorbuje mnie ostatnio głównie praca, w tym także wnikliwa lektura pewnej powieści, której recenzja w swoim czasie ukaże się w portalu Dobre Książki, i nie mam żadnej recenzji, którą mógłbym opublikować tutaj, przyszła pora na drugi z trzech zaplanowanych cykli. W każdym odcinku poznacie subiektywne zestawienie pięciu książek, które coś łączy. Taka mała imitacja recenzji. Zaczynam od od pięciu książek, które zaczytałem na śmierć w dzieciństwie. 

1. C.S. Lewis "Opowieści z Narni" 

To właściwie nie jedna książka a siedem, bowiem cały cykl przeczytałem kilkakrotnie, razem ze starszym bratem. Miałem, i dalej mam w swojej biblioteczce, piękne, dwutomowe wydanie, ilustrowane prześlicznymi rysunkami. Czytaliśmy je z bratem jednocześnie, bowiem żaden nie chciał ustąpić i pozwolić drugiemu przeczytać w pierwszej kolejności. Przygody młodych anglików w tajemniczej krainie odbierałem wtedy zupełnie dosłownie, jako fantastyczną baśń, pouczającą owszem, jak to baśń, ale nic poza tym. Dopiero kilka lat później, przy kolejnej lekturze, ostatnie części, znacznie poważniejsze i trudniejsze w odbiorze, pewne skojarzenia, nawiązania do przypowieści Biblijnych, stały się dla mnie oczywiste. Opowieści z Narnii nie straciły swojego uroku i magii. Dziś sięgnąłbym po nie równie chętnie jak 20 lat temu, i zrobiłbym to gdyby nie brak czasu. 

2. Tove Jansson  "Muminki"

Muminki pojawiały się w moim domu sukcesywnie przez kilka kolejnych lat. Jako prezent z okazji dnia dziecka czy też na zakończenie roku szkolnego. Czytane wielokrotnie, wożone po całym kraju na wakacje, kolonie, wczasy, dzisiaj stoją posklejanie i połatane na półce. Nie do końca wiem co mam myśleć o tej serii. Uwielbiana przeze mnie w dzieciństwie Dolina Muminków wydawała mi się miejscem ciepłym, przyjaznym, bezpiecznym i bardzo rodzinnym. Dzisiaj widzę to nieco inaczej. Dolinę zamieszkiwały istoty zagubione, rozchwiane psychicznie (Paszczak i Filifionka) zbyt nieszczęśliwe by się do tego głośno przyznać, na co dobitnie wskazuje ostatni tom cyklu, Jesień w Dolinie Muminków. Rodzinna atmosfera też gdzieś się rozwiała, zaraz po tym jak poznałem prawdziwą twarz Tatusia Muminka, bufona, który tak naprawdę miał gdzieś swoją rodzinę. Niektórzy doszukują się też w tych książeczkach pewnych dwuznaczności, na przykład w przyjaźni Muminka i Włóczykija, ale to już chyba zbyt daleko posunięte przypuszczenia. 

3.  Astrid Lingren "Dzieci z Bullerbyn"

Nie wiem czemu, ale dla wielu jest to jedna z najbardziej znienawidzonych książek z dzieciństwa. Ja nie zaliczam się do tej grupy. Dzieci z Bullerbyn były moją lekturą szkolną, i przeczytałem je kilkakrotnie zanim stały się tematem lekcji. Dzięki rodzeństwu z Bullerbyn i ich przyjaciołom, moje dzieciństwo zyskało trochę więcej kolorów. Ta książka dosłownie została zaczytana, wytarta z kolorów okładka, wielokrotnie sklejane kartki, pozaginane rogi. Nic dziwnego, Dzieci z Bullerbyn były na tapecie w każde wakacje, ferie i święta przez dobrych kilka lat. Do dziś też pamiętam dzień, w którym tata kupił mi tę książkę żeby nie nudziło mi się w kolejce do fryzjera. 

4. Maria Kruger "Karolcia"

Po raz pierwszy o Karolci usłyszałem na lekcji, gdy w drugiej albo trzeciej klasie podstawówki, moja ulubiona nauczycielka w nagrodę za coś, nie pamiętam już co takiego, zaczęła czytać nam o przygodach Karolci i niebieskiego koralika. Powieść Marii Kruger stała się jedną z tych, które czytywałem wielokrotnie, i znałem niemal na pamięć. Byłem tak zafascynowany zmaganiami dziewczynki ze złą czarownicą Filomeną, że gdy któregoś razu na Wszystkich Świętych, w pobliżu grobu mojej prababci zobaczyłem nagrobek z napisem Filomena, chciałem uciec z krzykiem. Jest jeszcze druga część, Witaj Karolciu, ale nie była już tak wciągająca jak jej poprzedniczka. 

5.  Hugh Lofting "Doktor Dolittle"

Fantastyczny świat przesympatycznego doktora i jego szalonej zwierzęcej ferajny, zawsze mi się podobał. Chciałem mieszkać w takim domu jak doktora, i mieć  taką samą jak on gospodynię. Przyjaźnić się ze zwierzętami i rozprawiać z nimi na różne tematy. Wielka szkoda że dzisiaj te powieści są niemal nie znane, a jedyne co kojarzy się młodym ludziom z hasłem Doktor Dolittle, to głupawa komedia z Eddim Murphym w roli doktora.


SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl