Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagroda nike. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagroda nike. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 września 2015

Szczepan Twardoch "Drach"


szczepan twardoch drach

Przyznaję się, całkowicie dobrowolnie, że twórczość Szczepana Twardocha, jak i sam pisarz były mi kompletnie obce. Gdzieś tam słyszałem o medialnej nagonce na delikwenta o tym imieniu i nazwisku, za to że dostał (jak śmiał !) i przyjął (to już woła o pomstę do nieba !) mercedesa, ale nie łączyłem Twardocha posiadacza super auta z literaturą. Do polskiej prozy współczesnej mam takie samo podejście jak do kina, czyli jak pies do jeża. Przeintelektualizowane, wydumane, niestrawne tomiszcza i małe książeczki skutecznie mnie odstraszają. Polskich autorów czytam tylko wtedy gdy ktoś mi poleci, a i w takich przypadkach nie w każdą polecankę wierzę. Tak się złożyło że Twardocha nikt mi nie polecał, aż do dnia ogłoszenia nominacji do tegorocznej nagrody Nike. Postanowiłem więc poświęcić trochę uwagi Szczepanowi, a że nominacja dotyczy jego ostatniej powieści, wybór padł na Drach

Drach jest strasznie nieuporządkowany, to jeden wielki chaos.  Przez niespełna 400 stron poznajemy dzieje pewnej śląskiej rodziny, Józefa Magnora i jego potomków, w całym dwudziestym i na początku dwudziestego pierwszego wieku. Nie jest to jednak saga rodzinna, a z pewnością nie typowa opowieść o kolejnych pokoleniach, która charakteryzuje się płynną, linearną narracją. W Drachu jest ona poszatkowana na drobne kawałeczki. Co chwila rwie się, przeskakuje o dziesiątki lat wstecz lub w przyszłość, albo odbiega ku  postaciom trzecioplanowym, poświęcając im zbyt wiele uwagi. Taki zabieg czyni powieść mało czytelną, i trzeba bardzo uważać żeby nie pobłądzić. 

Obserwatorem wydarzeń autor uczynił mityczne coś, tytułowego Dracha, który wie wszystko, o wszystkich i o wszystkim, w każdym czasie. Pomysł ciekawy, ale niedopracowany. Szczepan miał zapewne najlepsze intencje, wymyślając takiego, a nie innego narratora, i osiągnąłby zamierzony skutek, gdyby troszkę bardziej się postarał. Poprzestał jednak na pierwszej, najmniejszej linii oporu, zadowalając się odrobiną przyprawy jaką są modne udziwnienia.  Zdania typu "W tym samym czasie, ale 80 lat wcześniej", które pojawiają się w powieści wielokrotnie i mają podkreślać jak totalnym bytem jest Drach, pozostającym w oderwaniu od wszystkiego, kłują w oczy, traktują umysł papierem ściernym, i nie jest to ani trochę przyjemne. Jeśli coś jest w tym samym czasie, to nie może dziać się ani wcześniej ani później, tylko w tym konkretnym momencie.  Na dodatek Twardoch nie wyjaśnia czym lub kim jest ów Drach. Czytelnik musi sam znaleźć odpowiedź miedzy wierszami. Jakby tego było mało autor epatuje przemocą i obrzydliwymi opisami, zapewne drugim składnikiem, który miał przynieść książce rozgłos. Miejscami widać też dość nieudolnie próby nadania  prozie głębi, przez nawiązania do pogańskich kultów i, nie wprost, do Pisma Świętego. 

Pierwsze wrażenie było okropne. Co to za bełkot? Co za szmira? Co autor bierze ? Ja z pewnością tego nie wezmę. Po kilkudziesięciu stronach zauważyłem jednak że jest nieco lepiej. Rozczytawszy się, brnąłem dalej w to śląskie pomieszanie z poplątaniem. Po mimo tego że w pewnym momencie czytelnik jest już Drachem mocno zmęczony, warto się zmobilizować i przeczytać do końca. Przed rzuceniem książką o ścianę i wykrzyczeniem paru inwektyw pod adresem pisarza, powstrzymuje tylko fakt że z pomiędzy tych wszystkich szumów i zabrudzeń wyłania się ciekawy obraz Śląska z okresu Pierwszej Wojny Światowej oraz międzywojnia.

czwartek, 14 maja 2015

Niedoczytanie


Dzisiaj ogłoszono nominacje do tegorocznej nagrody Nike. Wstyd się przyznać, ale spośród 20 nominowanych tytułów, przeczytałem tylko dwie (Szum i Sońka), a dwie próbowałem (Księgi Jakubowe i Wschód). Znacznie więcej jednak znajduje się na mojej liście zatytułowanej Do Przeczytania. Niestety ostatnimi czasy cierpię na chroniczny brak czasu, a ten czas który mi pozostaje, pomijając sen i inne czynności, kradnie mi...... czytanie. Czytanie dla portalu dobre książki i magazynu Modny Kraków, co też ma wpływ na rzadsze wpisy na blogu. Czuję się niedoczytany. Ktoś ma pomysł na to by rozciągnąć swoją dobę tak, aby dało się przeczytać minimum jedną książkę tygodniowo?

poniedziałek, 17 listopada 2014

Joanna Bator "Ciemno, prawie noc" - powieść dla hardcorowców


Śmiało można powiedzieć o Joannie Bator że jest kobietą pracującą. Pisarka, publicystka, felietonistka Gazety Wyborczej, jurorka międzynarodowej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, autorka prac naukowych, esejów, powieści i opowiadań. Ma doktorat z filozofii, pracowała jako adiunkt w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, oraz wykładowca w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Serca polskich czytelników zdobyła Japońskim Wachlarzem, efektem dwuletniego pobytu w Japonii. W 2011 roku Pani Joanna porzuciła karierę naukową, poświęcając się pisarstwu.

Ciemno, prawie noc, to jej czwarta w dorobku powieść, i mam nadzieję że nie ostatnia. Autorka powraca w niej w rodzinne strony, do Wałbrzycha. Główna bohaterka, Alicja Tabor, przyjeżdża do miasta by zebrać materiał do reportażu o zaginionych dzieciach. Zatrzymuje się w domu w którym spędziła dzieciństwo. Stara, poniemiecka, sypiąca się willa sprawia że zewsząd, jak karaluchy, wyłażą przykre wspomnienia, układające się w przerażającą historię, o której dzielna dziennikarka starała się zapomnieć. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością, trwale wiążąc Alicję z przerażającymi wydarzeniami, jakie mają miejsce w Wałbrzychu. Autorka z wielką klasą kreuje mroczną wizję podupadającego miasta, pełnego dziwnych postaci niczym z filmów Davida Lyncha. Mamy tutaj bliżej nieokreślone kociary, kocińskie, babcyjki, co do których nie wiadomo kim są i czy naprawdę są, transseksualną bibliotekarkę Celestynę, tajemniczego, przypominającego trochę nowego Bonada, Marcin, kotojady, kryjącego się w ciemnościach Mosadama Husaina, samozwańczych proroków i oszustów, a w tle zamek Książ, jego ostatnią właścicielkę i tajemniczy skarb. Do bólu realistycznie przedstawiony został świat przeciętnego polaka, który jakoś wiąże koniec z końcem, wegetując w nieskończoność, oraz środowisku marginesu społecznego, bezrobotnych, alkoholików i dzieciorobów. Pisarka nie pozostawiła też suchej nitki na religijnym oszołomstwie, tak zwanych katotalibach. Powieść ukazał się w 2012 roku, zatem wiadomo co było inspiracją dla tego wątku. Byłem, widziałem i z przykrością stwierdzam że wydarzenia opisywane w książce w pełni oddają to co działo się pod słynnym krzyżem.

W zasadzie nie ma się tutaj do czego przyczepić. Nie polecałbym jednak lektury tej książki każdemu. Mroczność dosłownie wycieka z pomiędzy okładek, i niewprawny czytelnik może się szybko zmęczyć. Pozostali, literaccy twardziele, obowiązkowo dopisują ten tytuł do listy Musisz Przeczytać. A na koniec się pochwalę.

SpisBlog
katalog blogów
zBLOGowani.pl