Wspomnienie o dorastaniu w czasach przełomu, to jedno z dwóch zdań którym można opisać Znaki szczególne Pauliny Wilk, dziennikarki, reportażystki i pisarki. Autorka "Lalek w ogniu. Opowieści z Indii" tym razem zabrała czytelników w podróż równie odległą, podróż w czasie o dwadzieścia kilka lat wstecz. Znaki szczególne to opowieść o przemianach jakie nastąpiły po roku 1989, o zmianach widzianych oczami dzieci. Pisarka zestawia ze sobą dwa światy, ten sprzed i po. Jednostajny, dwukolorowy, niezmienny od lat, i wielobarwny, krzykliwy, zmieniający się co chwila, jak kadr z amerykańskiego filmu. Dobrze pamiętam jak nowa rzeczywistość fascynowała i przyciągała mnie i moich rówieśników. Nie mogę powiedzieć by moje dzieciństwo było nieciekawe czy nieszczęśliwe, albo nawet ubogie. Było jak był, mało się miało, i nawet wizyty w Pewexie, najczęściej tylko by popatrzeć i powąchać, nie powodowały że jako dzieci zauważaliśmy fakt iż czegoś nam brakuje. Była wyobraźnia, czasami nawet w nadmiarze, mnóstwo energii i co najważniejsze, zawsze chętni do zabawy koledzy i koleżanki. Wystarczyło jednak wręczyć nam raz, drugi, trzeci kolorowy długopis, fikuśny piórnik czy zagraniczne słodycze, byśmy uświadomili sobie że inni, nie tylko w odległych miejscach, ale również w sąsiednim mieszkaniu, mając więcej i lepiej. Zmienił się sposób myślenia i postrzegania świata. To wtedy zaczęły powolutku zanikać, usychać więzi międzyludzkie, a proces ten przyspieszyło tylko pojawienie się komórek i smartfonów. O tym właśnie pisze koleżanka Wilk, i do takich przemyśleń zmusza. Okazuje się że ta brzydka epoka sprzed 1989 roku, wcale nie była taka okropna. Okres zanim stałem się nastolatkiem, w szkołach przestano nosić fartuszki, a na przerwach zamiast w coś grać czytano kolorowe szmatławce dla młodzieży lub popisywano się tym co rodzice kupili podczas sobotnich zakupów, widzę w kolorze sepii, i mile go wspominam.
Drugim zdaniem opisującym tę niewielkich rozmiarów książeczkę jest zachłyśnięcie się współczesnością. Co prawda Paulina Wilk kilkakrotnie wspomina o tym że nowa rzeczywistość nie dla wszystkich okazała się przychylna, że wypluła setki bezdomnych, ludzi o złamanych życiorysach, o pozostawionym z dnia na dzień w tyle starszym pokoleniu, o niemal boskiej Unii Europejskiej która wypięła się na swych najwierniejszych akolitów, ale jednocześnie wychwala tę nową, pełną dobrobytu Polskę. Nie da się zaprzeczyć że faktycznie bardzo dużo zmieniło się na plus, ale wiele aspektów życia uległo pogorszeniu. Autorka chyba nie wzięła pod uwagę tego, być może zwyczajnie nie była tego świadoma, że nie każdy student mógł sobie pozwolić na pisanie sms-ów do rodziców z któregoś piętra w hotelu w Delhi, czy błąkać się dla przyjemności po Londynie. Najczęściej wyglądało to tak że, gdy już taka Małgosia z Jasiem wyjechali za granicę, to nie na wakacje a do ciężkiej pracy u Baby Jagi. Cóż nie każdy miał mamę w Inspekcji Handlowej i tatę w sztabie...
Znaki szczególne nie są złe. Czyta się je lekko, przyjemnie i z zainteresowaniem. Zdecydowaną zaletą książki, zwłaszcza dla rówieśnika pisarki, jest przypomnienie o tym jak kiedyś było. Czytelnik zostaje wprowadzony na właściwe tory, które mają zaprowadzić go do rozmyślań o przeszłości, o tym co naprawdę jest w życiu ważne, jak wiele można od życia otrzymać, trzeba tylko umiejętnie się rozglądać, i wielu wielu innych rozważań, które mi nawet do głowy nie przyszły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz