Kolejny raz zebrałem blogerów, by wspólnie zastanowić się nad godnymi polecenia tytułami. Dziś swoje typy prezentuje matka, kolarka i blogerka, czyli MotherBiker, dwie przemiłe książkoholiczki, czyli Marta i Patrycja z Booklove, oraz niezmordowany słuchacz z Mojastodoła.
1. Wiesław Myśliwski „Ostatnie rozdanie”
Czasem w życiu przychodzi taki
moment, w którym gorączkowo usiłujemy poskładać w całość różne fragmenty naszej
przeszłości, żeby nie zapomnieć, bo wspomnienia to nasz „kapitał” na starość.
Gdy zaczynamy „odkurzać” poszczególne segmenty w pamięci, jeden odkurzony
fragment prowadzi nas do kolejnego, o którego istnieniu dawno już
zapomnieliśmy. I tak po nitce do kłębka.
Bohater powieści Myśliwskiego
„Ostatnie rozdanie”, będąc już człowiekiem dojrzałym, dokłada starań, aby
„ogarnąć życie” poprzez podjęcie się próby uporządkowania notesu z nazwiskami,
adresami i numerami telefonów, który prowadził od młodości. Notes rozpada się,
dlatego opasany jest szeroką gumą. Każde nazwisko zapisane w notesie ma swoją
historię, choć niektóre już zdążyły się w pamięci głównego bohatera zatrzeć. Najważniejszymi
osobami, które zdeterminowały kształt jego życia, są matka oraz kobieta o
imieniu Maria, „miłość niemożliwa”. Ta filozoficzna powieść wiedzie nas przez
zakamarki umysłu mężczyzny pełnego sprzeczności, który jest jednocześnie
wrażliwą, artystyczną duszą, ale i pozbawionym emocji facetem, kocha matkę, ale
nie jest w stanie być blisko niej, kocha Marię, ale nie potrafi się z nią
związać. A ostatecznie… wiele wspomnień to i tak tylko sny, które mogły nam się
przyśnić.
2. Łukasz Orbitowski "Inna dusza"
Chociaż z reguły mamy podobne książkowe upodobania, nie
zawsze podobają nam się te same tytuły. Jednak co do „Innej duszy” Łukasza
Orbitowskiego mamy pełną zgodę. Obie uznałyśmy, że zasługuje na wyróżnienie w
mijającym 2016 roku. Orbitowskiemu udało się stworzyć niesamowity klimat miasta
szarego, brudnego, zamroczonego, w którym żyje trzech kolegów. Mają swoje
rozterki, problemy, dojrzewają. Zbrodnia czai się gdzieś między meblościanką, a
fotelem, wyrasta obok paprotki. Świetny język i ciekawa narracja, sprawia, że
nie można się od „Innej dusz” oderwać.
3. Simon Reynolds ""Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz: Post-punk 1978–1984"
Z Oczytanym znamy się hoho albo jeszcze dłużej. Niejedną beczkę soli zjedliśmy, niejedno stado koni ukradliśmy. Tym bardziej ucieszyło mnie zaproszenie od Kolegi po klawiaturze do gościnnego występu na łamach jego bloga. Będzie o literaturze (a jakże!), ale z muzyką w tle. Jak na maniaka dźwięków wszelakich przystało.
Pozycją, na którą chciałbym zwrócić Waszą uwagę jest "Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz: Post-punk 1978–1984" znakomitego brytyjskiego krytyka muzycznego, Simona Reynoldsa. Książka ukazała się na naszym rynku nakładem Krytyki Politycznej w lutym 2015 roku, blisko dekadę po premierze oryginalnego angielskiego wydania zatytułowanego "Rip It Up And Start Again". Długo (za długo) czekaliśmy na polską wersję tej swoistej biblii post-punka. Szczęśliwie dla Czytelników znad Wisły, treść dzieła Reynoldsa nie straciła przez te wszystkie lata na wartości, a i zainteresowanie dokonaniami artystów opisanych przez dziennikarza wciąż nie słabnie.
Punk wybuchł w poł. lat 70. ubiegłego wieku dewastując bezpowrotnie zastany porządek rzeczy. Resetu pop-kultury za pomocą gitarowego hałasu i zaczepnych tekstów dokonali muzyczni dyletanci zmęczeni napuszonymi, bombastycznymi propozycjami stadionowych wirtuozów.
Ogień rebelii wypalił się jednak równie szybko jak rozbłysnął. Pionierzy punka poczuli się osaczeni jego programowym prymitywizmem i prostotą środków ekspresji. Rozpoczął się etap poszukiwań, eksperymentów i tytułowego zaczynania jeszcze raz. Tak właśnie autor Podrzyj, wyrzuć (...) ukazał post-punkowe ruszenie. Nie jako konkretny styl w muzyce, ale raczej jako zespół różnorodnych zjawisk jakie przetoczyły się przez scenę - głównie brytyjską i amerykańską (choć są tu też fragmenty dotyczące Neue Deutsche Welle) - w latach 1978-84 i położyły podwaliny pod m.in. new romantic, synth-pop, minimal wave i ogólnie cały new pop.
Reynolds potraktował temat z encyklopedycznym rozmachem - na ponad pięciuset stronach - żywym i barwnym językiem opisał nie tylko najważniejszych przedstawicieli nurtu, ale również zespoły mniej znane oraz kompletnie zapomniane.
Najlepszą ocenę monografii Brytyjczyka wystawił magazyn The Guardian: każdy kto twierdzi, że przeczytał pięć lepszych książek o popie jest szaleńcem albo kłamcą. Całkowicie zgadzam się z tą opinią.
Cóż więcej? Zapraszam Was do uważnej "lektury Podrzyj, wyrzuć, zacznij jeszcze raz, a jako soundtrack polecam niniejszą playlistę":
Samego dobrego w Nowym Roku, czytajcie Oczytanego i zaglądajcie do Mojej Stodoły.
"Inną duszę" z przyjemnością bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuń