Anna Herbich jest dziennikarką tygodnika
"Do Rzeczy". Pracowała również dla takich tytułów prasowych jak
"Rzeczpospolita" i "Uważam Rze". Jest warszawianką, taką
prawdziwą, z korzeniami sięgającymi kilka pokoleń wstecz, z urodzenia i z
serca. Dała temu wyraz pisząc bestselerowe Dziewczyny z powstania,
jedną z części fantastycznej serii "Prawdziwe historie".
Autorka wzięła na siebie bardzo trudne zadanie.
Sama praca nad reportażem, odnajdywanie osób z którymi można porozmawiać,
nawiązywanie kontaktu, przekonywanie by zgodzili się opowiedzieć o sobie i
swojej historii, następnie selekcja materiału i zebranie go w przystępną całość
to ciężka praca. Znacznie trudniej zapewne było wysłuchać wszystkich
przerażających i smutnych wspomnień z czasów apokalipsy. Anna Herbich poradziła
sobie ze wszystkim znakomicie. Dziewczyny z powstania to nie pierwsza, i
nie ostatnia książka poruszająca tematykę II Wojny Światowej i Powstania
Warszawskiego, ale zdecydowanie jest to pierwsza książka która opowiada o tych
wydarzeniach w taki sposób, zwyczajnie, po ludzku. Czytając Dziewczyny... można
poczuć się jak podczas osobistej wizyty u tych bohaterskich kobiet.
Ogromną zaletą tej książki jest prawdziwa,
krwista i często brudna historia, nieprzetworzona przez naukowców i
specjalistów od szkolnych czy akademickich podręczników. Z opowieści
sanitariuszek dowiadujemy się o tym iż powstańcy walczyli nie tylko na terenie
miasta, ale i na jego obrzeżach, broniąc stolicy przed posiłkami,
ponosząc też nie mniejsze straty od oddziałów bijących się w mieście.
Dziewczyny z powstania są również świadectwem przeżyć cywili, którzy nie brali
udziału w walkach, ale przeszli przez piekło. Matki z niemowlętami, ukrywające się w
ciasnych i dusznych piwnicach, małe, kilkuletnie dziewczynki patrzące wprost w
wylot lufy niemieckiego karabinu, ekshumacje, problemy z higieną, głód, strach,
rozpacz, stracone marzenia, nieszczęśliwe miłości, zło jakie potrafili polakom
wyrządzić rodacy. To również historia kresów wschodnich, które podczas wojny
bardzo ucierpiały. Polska inteligencja i szlachta zamieszkująca te tereny
została bestialsko wymordowana. Ci co uratowali się z rzezi, walczyli i ginęli
w stolicy. Co ciekawe, kilkakrotnie pojawia się tu stwierdzenie że lepiej było
żyć pod okupacją niemiecką niż radziecką, a bestialstwo Armii Czerwonej i
Ukraińców było czymś niepojętym również dla niemieckich żołnierzy.
Wśród zamieszczonych w książce opowieści
znajdziemy wiele scen które wręcz dokładnie odwzorowano w filmie "Miasto
44". Również atmosfera książki jest bardzo zbliżona do tej filmowej.
Początkowa euforia powstańców i cywili, która bardzo szybko przerodziła się w
niechęć tych drugich. Lęk samych powstańców przed powrotem na barykady, czy też
wypowiadane wprost słowa krytyki wobec powstania. Nie wszyscy uczestnicy
zgadzali się z tym że miało sens. Brali w nim jednak udział, gdyż taki
otrzymali rozkaz, i tak byli wychowani, w duchu patryiotycznym i miłości do
ojczyzny. Dziewczyny z powstania to niezwykle smutna i przerażająca książka.
Autorka wraz ze swoją babcią, Ireną Herbich, bohaterką ostatniej historii, nie
pozwalają jednak by czytelnik smucił się i rozpaczał. Słowa pani Ireny:
Czy twoje miasto jest bombardowane? Czy twojemu mężowi grozi śmierć od nieprzyjacielskiej kuli? Czy twoje dzieci głodują? Jeżeli nie, to nie masz powodu do narzekań. Wszystko inne jest bowiem błahostką.
pozwalają spojrzeć na
swoje życie i w przyszłość z optymizmem, bez lęku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz