Amerykanie lubują się w akcjach charytatywnych i
rzewnych historiach, pojawiających się w księgarniach i kinach raz do roku, w
okolicach Bożego Narodzenia. Nie ma w tym nic złego, ale dobrego mogłoby być
znacznie więcej. Wszystkie bale i zorganizowane akcje charytatywne nie odbywają
się przecież za darmo. Sumy jakie są przeznaczane na zrobienie takiej imprezy
czy też wydawane na kreacje, równie dobrze mogłyby trafić do rąk potrzebujących
razem z kwotami które są na ten cel przeznaczone. Wiadomo jednak że człowiek ma
krótką pamięć. Zabiegany, zapracowany, głowę zaśmieconą ma tysiącem różnych
spraw. Zatem trzeba mu przypominać o tych, którym wiedzie się gorzej, i że mogą
im pomóc. Taką właśnie rolę spełnia powiastka Jasona F. Wrighta,
Szczęście do wzięcia.
Przedpołudnie ostatniego dnia roku. To właśnie
tego dnia samotna kobieta o imieniu Louise, odbywająca w przydrożnym barze
tradycyjną, spóźnioną o kilka dni wigilijną kolację, znajduje porzucone
niemowlę i list. List napisany przez biologiczną matkę informuje że była
zmuszona zostawić dziecko, choć bardzo je kochała, i będzie za nim tęsknić.
Louis bez wahania przygarnia porzuconą dziewczynkę, i po niekończących się
formalnościach zostaje jej przybraną matką. Wiele lat później Louise umiera na
raka, pozostawiając córkę - Hope, samą. Podczas pierwszej samotnej wigilii, jej
mieszkanie zostaje okradzione. Tego samego dnia zrozpaczona dziewczyna znajduje
pod drzwiami słoik pełen monet. Ambitna dziennikarka widzi w tym swoją szansę
na zdobycie kolejnego szczebla w karierze. Zaczyna drążyć temat, i bardzo
szybko trafia na ślad innych osób, które taki słoik otrzymały. To oczywiście
zmienia jej życie.
Historia Hope zapowiadająca się dosyć ciekawie,
już po kilku pierwszych rozdziałach przeradza się w banalną i wydumaną
opowiastkę dla niewymagających. Typowo amerykańska wydmuszka, sklejona z
nieprzetworzonych, gotowych części. Autor do jednego worka wrzucił malownicze
święta, sierotkę, samotność i kochającą się liczną rodzinę, czyli wszystko to
co najlepiej się sprzeda na gwiazdkę. Jego bohaterowie są nieskazitelni,
wyrozumiali, kochani i słodcy aż do bólu zębów. Czytając ma się ochotę wstać i
zedrzeć im maski z twarzy, by przekonać się jacy są naprawdę. Jedynie Hop
wyróżnia się wśród nich jako taką wyrazistością, bowiem autor obdarzył ją
kilkoma drobnymi wadami, które oczywiście zostają przezwyciężone. Szczęście do
wzięcia, wbrew temu co głoszą słowa na okładce, ani trochę nie wzrusza. Powieść
nie zachwyca również literacko. Książka napisana jest bardzo prostym językiem,
momentami wręcz topornym. Sformułowania takie jak "duch słoików" czy
"poważna atmosfera artykułu" zgrzytaj między zębami jak resztki
świątecznego makowca.
Powieść Jasona F. Wrighta rozpoczęła jedną z
większych akcji charytatywnych w Stanach Zjednoczonych. Polski wydawca,
wydawnictwo WAM, również uruchomiło swoją akcję, która potrwa jeszcze przez
kilka dni. To chyba jedyne dobre strony Szczęścia... Jeszcze jedną znajdą w
niej filmowcy, książka jest bowiem świetnym materiałem na kolejny ckliwy filmik
- żyłę złota. Sięgając po kolejną, lepszą lekturę, pamiętajmy jednak że pomagać
należy przez cały rok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz