Proza Donny Tartt potwierdza że powiedzenie
"do trzech razy sztuka" jest jak najbardziej prawdziwe. Pierwsze
spotkanie z jej twórczością było dość niekorzystne. "Tajemna historia"
nudziła, irytowała niemiłosiernie. "Szczygieł" zainteresował mnie od
pierwszych stron, aczkolwiek odrobina wymęczenia czytelnika pozostała. Mały przyjaciel, druga powieść w dotychczasowym, skromnym dorobku
pisarki, zachwyca niemal do ostatnich stron.
Niewielkie miasteczko Alexandria w stanie
Missisipi pewnego dnia, dokładnie w dniu matki, staje się miejscem straszliwej
zbrodni. Na podwórku własnego domu zostaje zamordowany dziewięcioletni Robin
Dufresnes. Zostaje powieszony na przydomowym drzewie, a świadkiem tego
zdarzenie jest jego młodsza siostra, kilkuletnia Allison. Mija dwanaście lat.
Allison od czasu śmierci brata jest zamknięta w sobie, głęboko skrywając
koszmar jak ukazał się oczom małej dziewczynki. Wciąż nie wiadomo jak doszło do
zabójstwa, i kto jest sprawcą. Właśnie rozpoczynają się letnie wakacje. Druga z
młodszych sióstr zmarłego, Harriet, postanawia rozwiązać zagadkę, odnaleźć
mordercę i przykładnie go ukarać. Rzeczywistość w której przyszło dorastać
siostrom jest niewesoła. Matka, która przeżyła ciężkie załamanie po śmierci
pierworodnego dziecka, wciąż jest w nie najlepszej formie. Łyka środki nasenne,
dużo śpi, a gdy nie leży w łóżku, snuje się po domu z drinkiem, którego
najczęściej nie dopija. Ojciec przeniósł się do innego miasta. Oficjalnym
powodem była lepsza praca, ale tak naprawdę chciał uciec od chorej żony,
dzieci, i całej tej tragedii. Dziećmi zajmuje się czarna służąca, oraz od czasu
do czasu babka i jej siostry. Wyjaśnienie okoliczności śmierci starszego brata
staje się więc dla Harriet szansą na uratowanie i scalenie rozpadającej się
rodziny. Pomaga jej w tym szkolny kolega Hely. Poczynania tej dwójki
śledzimy przez kolejne dwa miesiące, aż do rozpoczęcia nowego roku
szkolnego.
Mały przyjaciel jest przerażająco mroczną i
smutną powieścią. Akcję spinają w ramy dwa straszne wydarzenia, którym
towarzyszy gwałtowna, letnia burza. Wszystko co dzieje się po między tymi dwoma
dniami, jest obrazem rozpadu, złego fatum wiszącego nad dwiema, tak różnymi, i
jednocześnie podobnymi do siebie rodzinami. Z jednej strony mamy do czynienia z
rodziną Harriet, zubożałą familią, należącą do wyższych sfer. Dla Dufresnesów
świat zatrzymał się w momencie śmierci ich wnuka, syna i brata. Żyją
przeszłością, wspomnieniami mniej lub bardziej wypaczonymi przez tragedię oraz
czas. Ma to niszczycielski wpływ na ich relacje rodzinne. Rodzina Danny'ego
Ratliffa, towarzysza zabaw Robina, to społeczny margines. Potomkowie
indiańskich mieszańców, żyją na uboczu jak Cyganie. Są biedni i jak to zwykle
bywa, bardzo roszczeniowi i zawistni wobec tych, którym lepiej się powodzi. Od
co najmniej dwóch pokoleń związani ze światem przestępczym. Wzajemne relacje
Ratliffów są bardzo dalekie od ideału. Pełne agresji, przemocy, strachu i
nienawiści, ale też, o dziwo, miłości. Nad obydwiema rodzinami unosi się cień
śmierci, która w to upalne lato kilkakrotnie zawita do Alexandrii.
Cechą charakterystyczną dla twórczości Donny Tartt
jest kreowanie bardzo wyrazistych postaci drugo i trzecioplanowych. W jej
prozie nie znajdziemy, może z wyjątkiem głównego bohatera i narratora w
"Tajemnej historii", bezbarwnych, nijakich osób, choćby pojawiały się
tylko na chwilę. W Małym przyjacielu cecha ta jest chyba najbardziej
uwypuklona. Niemal każda postać trafia pod lupę narratora. Poznajemy nie zawsze
istotne dla tu i teraz szczegóły z przeszłości, sposób postrzegania świata a
nawet emocje, które nimi kierują. Bardzo to rozwadnia fabułę, ale w
przeciwieństwie do "Tajemnej..." i "Szczygła", staje się to
zaletą. Kilkakrotnie akcja nagle wzbiera niczym rzeka napotykająca przeszkodę,
ale szybko wraca do swojego naturalnego, spokojnego nurtu, i posuwa się
niespiesznie prawie do samego końca. Wielką zaletą powieści są sceny opisujące
zachowanie uzależnionych od Amfetaminy braci Ratliffów, będących na głodzie
albo na haju. Chore, przypominające senne koszmary wizje, przeplatane
urywanymi, nie mniej strasznymi, wspomnieniami to prawdziwe literackie
mistrzostwo.
W Małym przyjacielu widoczne są również pewne nawiązania
do innej znanej powieści, "Zabić drozda" Harper Lee. Pojawiające się
na początku opisy zabaw Harriet i jej kolegów, są jak żywcem wycięte z
książki niedawno zmarłej pisarki. Donna Tartt tym razem odeszła od narracji
pierwszoplanowej. Dzięki takiemu chłodnemu, bezosobowemu podejściu do tematu,
paradoksalnie powieść staje się bardziej przejmująca i wyważona
emocjonalnie. Ma to też pewien negatywny wpływ na odbiór powieści.
Wszechwiedzący narrator opowiada historię obserwowaną z boku, i kilkakrotnie
dopowiada o pewnych wydarzeniach z przyszłości bohaterów, co trochę psuje
przyjemność płynącą z lektury. Zbyt szybko dowiadujemy się jak zakończy się
udział w tej historii dla poszczególnych postaci. Autorka wodzi czytelnika za
nos, co jakiś czas rzucają podejrzenia na tego czy innego, żyjącego bądź
zmarłego już bohatera. Na sam koniec Tartt raczy czytelnika nieprawdopodobnymi
zwrotami akcji, które jednak nie mają już większego wpływu na jej przebieg.
Ostatecznie wyjaśnienie zagadki pozostaje niemal niezauważalne, ale dla tego
kto się zorientuje będzie wielkim zaskoczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz