foto. https://pixabay.com |
Człowiek się nawet nie zorientował, kiedy minął
kolejny rok, i przyszła pora na podsumowanie. Kolejny, już drugi pełny rok
blogowania. Jaki był? Pod wieloma względami wyjątkowy.
Od czego by tu zacząć? Dwa najważniejsze wydarzenia
związane z oczytanym facetem, to zaproszenie do Radia Ram, i przekroczenie 1000
polubień na Facebooku. To pierwsze było całkowitym przypadkiem, ogromnym
zaskoczeniem, i spełnieniem jednego z moich marzeń. Przypadek, bo gościem w
audycji Półka z książkami miał być zupełnie ktoś inny, ale rozchorował się.
Jakiś dobry, radiowy duch, szepnął o mnie słówko pani redaktor Ani Fluder, i w
ten sposób trafiłem do eteru. Nie wiem czemu do dziś audycja nie została
zamieszczona na stronie radia, chociaż kolejne odcinki dawno są już do odsłuchania.
Tak więc nawet nie wiem jak wypadłem. Znajomi i krewni twierdzą że
profesjonalnie, ale fajnie byłoby usłyszeć ten mój debiut. Jeśli jakimś cudem
macie to gdzieś nagrane, proszę, udostępnijcie. Za tym poszła drobna
inwestycja. Zakup pół profesjonalnego mikrofonu Blue Yeti, i własny podcast.
Wciąż nie jest to audycja taka, jaką chciałbym prowadzić/nagrywać, ale pracuję
nad tym, staram się by była jak najlepsza i ciekawa. Świadczy
to o tym że jednak chcecie mnie czytać, za co bardzo Wam dziękuję. Za większą
liczbą fanów, bo myślę że mogę już tak napisać, idzie rozpoznawalność, nowe
ciekawe współprace z innymi blogerami i portalami. Rok temu pisałem że
chciałbym znaleźć się w zestawieniu najlepszych blogów książkowych miesięcznika
"Press". Nie trafiłem. Pocieszam się jednak tym, że w kończącym się
roku "Press" takiego rankingu nie zrobił. Znalazłem się natomiast w
rankingu najciekawszych, męskich blogów książkowych kwartalnik
"Fanbook".
Książki czytam od najwcześniejszych lat dzieciństwa.
Pierwsze, samodzielnie przeczytane książeczki, miałem na koncie jeszcze przed
rozpoczęciem edukacji szkolnej. Nigdy jednak nie przeczytałem aż tylu książek,
jak w 2016 roku. Liczba 55 tytułów to dla niektórych ledwie pierwszy kwartał,
ale dla mnie to duża satysfakcja. W żadnym wypadku jednak nie czytam na ilość,
co uważam za tak samo głupie, jak liczenie przeczytanych słów. To w zasadzie
jest niemożliwe, bowiem nikt nie jest w stanie zliczyć przeczytanych słów.
Kupując bilet w automacie, nieświadomie czytasz na ekranie, potem również
automatycznie rzut oka na bilet i to co na nim napisane. Ile takich
nierejestrowanych czytań zaliczamy w ciągu dnia?
W minionym roku, z pośród tych 55 książek znacznie
trudniej jest mi wybrać te najlepsze i najgorsze, niż w roku ubiegłym. Być może
to efekt wyrobienia literackiego, i w kolejnym podsumowaniu będzie jeszcze
trudniej. Postaram się jednak przypomnieć Wam najpierw te dobre, potem te złe.
Trzy najlepsze książki 2016:
1. Lars Mytting "Płyń z tonącymi"
Tajemnica rodziny Edvard Hirifjell to nie kolejna,
wciągająca, acz banalna powiastka. Powieść zachwyca delikatnością, niczym u
mistrzów japońskiej prozy, i typowo skandynawskim nastrojem. Wielość wątków,
tematów, kolorów i odcieni łączących się w jedną, niezwykle spójną fabułę
wydaje się nie do udźwignięcia, ale pisarz poradził sobie znakomicie. Autor
zaserwował czytelnikom rozrywkę najwyższej jakości. Pełną recenzję przeczytacie
tutaj.
2. Emily St. John Mandel "Stacja jedenaście"
Kiedyś rozkochany w literaturze fantasy i SciFi, dziś
coraz częściej omijam ją szerokim łukiem.
Chlubnym wyjątkiem jest powieść Emily
St. John Mandel. "Stacja jedenaście" wyróżnia się wśród innych
powieści traktujących o post apokaliptycznej tematyce. W wizji autorki świat nie uległ zagładzie poprzez
globalną wojnę atomową czy też atak kosmitów. Kres naszej cywilizacji położyła
Gruzińska Grypa, zapewne czyjś eksperyment, albo jego efekt uboczny, który
wymknął się spod kontroli. Nie odnajdziemy tutaj żadnych żywych trupów
ani mutantów, nie ma też zbyt wielu walk i krwawych pojedynków rodem z
"Mad Maxa". Pojawia się co prawda zagrożenie, nie będące bez
znaczenia dla fabuły, w postaci samozwańczego proroka i jego sekty, która w
imię wymyślonych przez szaleńca praw zagraża bohaterom, ale jest to raczej
wątek poboczny, literacki ozdobnik. Emily
Mandel skupia się na czymś znacznie ważniejszym. W jej opowieści apokalipsa
nastąpiła bowiem znacznie wcześniej, i co gorsza, trwa właśnie teraz, w
prawdziwym świecie [...]. Cały tekst przeczytacie tutaj.
3. Lee Jung-Myung "Poeta, strażnik i
więzień"
"Poeta, strażnik i więzień" jest powieścią
bardzo złożoną. Jej główną bohaterką jest sztuka pod każdą postacią, ale z
naciskiem na literaturę. Jung-Myung snuje opowieść o miłości do
literatury i fascynacji słowem pisanym. Tak jak śmierć ma ona wiele obliczy, i
może wynikać z niezgłębionej wrażliwości, jak w przypadku jednego ze
strażników, Yuichiego, i więźnia Yuna Dong-ju,
lub okrucieństwa otaczającego nas świata. Koszmar wojny, trauma i wyrzuty
sumienia czynią jednego z bohaterów sadystą, ale rozbudzają w nim również
wielką, literacka pasję. Wśród osadzonych w więzieniu, literatura pełni rolę
środków uspokajających, odurzających, które choć na chwile pozwalają zapomnieć
o tu i teraz, dają nadzieję, przenoszą do innego, lepszego, piękniejszego
świata. Powieść Jung-Myunga to również świadectwo tego co może
zdziałać sztuka, jak wpływa na ludzi, zmieniając ich nie do poznania, jak
cierpimy gdy zostaniemy jej pozbawieni, a także jak boimy się nieznanego. W tym
przypadku nieznanym jest literatura i muzyka, która napotyka na swej drodze
ludzi ubogich duchowo, ślepych i głuchych na wszelkie piękno. Całą recenzję
przeczytacie tutaj.
Trzy najgorsze książki 2016 roku:
1. Monika Błądek "Gloria"
Rzadko kiedy nazwisko autora mówi nam o tym jaka jest
jego proza. "Gloria" jest błędem, i nigdy
nie powinna była powstać.
Porównania do "Igrzysk Śmierci", to niemal bałwochwalstwo . W Glorii autorka już na pierwszej
stronie popisuje się brakiem logiki. Główna bohaterka wędruje przez płonącą,
osiemnastą dzielnicę, przedziera się przez rozedrgane od gorąca powietrze, i
.... drży z zimna. Brakuje konsekwencji i oryginalności. Wyraźnie widać niemal
bezczelne wzorowanie się na cyklu "Dary Anioła". Co prawda pisarka
zmieniła nadprzyrodzone postacie na kosmitów i cyberpunk, ale schemat jest
niemal identyczny, łącznie z przytulną, domową bazą pod Krakowem i rodzinnymi
koligacjami, łączącymi kolejne postacie. W miarę lektury nasuwają się kolejne
skojarzenia z innymi utworami popkultury, na przykład z filmem "Man In
Black". Kosmici według Błądek
to dziwaczne stwory, obrośnięte łuskami, poruszające się na kończynach
wyposażonych w szpony. W filmie było to nawet zabawne, ale to była komedia,
której nikt nie traktował poważnie, a z kilku słów od autorki, zamieszczonych
na początku książki wynika że do nowej powieści, i zawartych w niej wątków
militarnych podeszła bardzo poważnie. Dorzućmy jeszcze do tego gramatyczne
potworki ("Siostra była zbytnią skrupulantką (!), żeby o tym zapomniała
(!!)), oraz stylistykę, która przypomina bloga osamotnionej nastolatki, której
jednak brakuje wyobraźni by ubarwianie swojego życia uczynić prawdopodobnym.
Cały tekst do przeczytania tutaj.
2. Krzysztof Piskorski "Cienioryt"
Największe czytelnicze rozczarowanie 2016 roku.
Po autorze świetnej "Krawędzi czasu" i laureacie Zajdla, spodziewałem
się fajerwerków. W dużym skrócie wygląda to tak, że Arahon co chwila walczy z
liczniejszym i silniejszym przeciwnikiem, nierzadko pokonując w pojedynkę
ośmiu, dziesięciu szermierzy. Zostaje wmieszany w międzynarodowy i między wymiarowy
spisek, błyskawicznie zaprzyjaźnia się na śmierć i życie z nowo poznanymi
ludźmi, a potem, (uwaga, mały spoiler) zabili go i uciekł. Liczne, absurdalne
momenty zwrotne stawiają na drodze Arahona, coraz silniejszych i bardziej
potwornych wrogów, w tym tego głównego, o którym Piskorski pisze jako o Wrogu, niczym o Tym Którego Imienia
Niewolno Wymawiać. Kolejne wątki odkrywają coraz więcej zapożyczeń, począwszy
od „Człowieka w masce”, przez „Rec” oraz cykl Łukjanienki opowiadający o
patrolach dziennym i nocnym, skąd ewidentnie Piskorski wziął pomysł na wielowarstwowy cień, na tanich,
latynoskich telenowelach skończywszy. Do tego bigosu należy dodać jeszcze
brak konsekwencji, w osobie wszechwiedzącego narratora, który będąc niejako
fizycznie związanym z Arahonem, dokładnie wie co się dzieje w każdym zakątku
miasta, zna przeszłość bohaterów i historię regionu do kilkuset lat wstecz. Pełen
tekst recenzji przeczytacie tutaj.
3. John Scalzi "Wojna starego człowieka"
Intrygująca fabuła, w której do międzygwiezdnej armii
są przyjmowani tylko i wyłącznie emeryci,
wydawała się być smakowitym kąskiem.
Gdy jednak przyszło co do czego, debiut Scalziego okazał się być czytadłem dla
mało wymagających geeków. John Scalzi nie tylko nie wziął pod uwagę możliwości
zarysowania bliżej realiów z których wyrosła jego opowieść, ale najwyraźniej
nie zdawał sobie sprawy z tego że jego czytelnicy będą myślącymi istotami. Jego
bohaterowie, w stu procentach emeryci, nie zachowują się jak emeryci, nie mówią
w ten sposób, ani nie myślą jak ludzie którzy mają za sobą czy czwarte
stulecia doświadczeń. Sceny rozgrywające się przez pierwsze dni po
zaokrętowaniu na statku kosmicznym, równie dobrze mogłyby znaleźć się w
powieści o młodych, krewkich i silnych wojakach ze SWATU czy innej jednostki
specjalnej. Nie tłumaczy tego nawet fakt, iż bohaterów poddano nietypowej
kuracji odmładzającej, przeszczepiając ich ... świadomości do nowych ciał,
wyhodowanych z ich mocno zmodyfikowanego DNA. Dalej mamy już właściwą część
powieści, czyli wojnę. John wraz ze swoim plutonem bierze udział w kolejnych
bitwach, w których za przeciwników ma przerażających, jedynie w zamyśle
pisarza, obcych. Kolejni kosmici mają tylko owadzie odnóża, ludzkie ręce i
dodatkowe kończyny z nożami zamiast dłoni, są rozmiarów figurek z jajek
niespodzianek, a niemal wszyscy pożerają namiętnie ludzi, kręcąc kulinarne
programy telewizyjne z udziałem celebrytów. Scalzi niewiele więcej miejsca poświęca
odwiedzanym przez SOK planetom, co bardzo upraszcza całą opowieść, i wprowadza
czytelnika w stan znudzonej hibernacji. Czytamy dalej byle tylko przeczytać.
Scalzi próbuje nadać swoje książce jakieś głębsze dno, snując rozważania na
temat napędów skokowych, materii i wszechświatów, ale czyni to książkę jeszcze
bardziej śmieszną. Więcej przeczytasz tutaj.
Jakie plany na rok 2017? Więcej
dobrej literatury. Więcej czytelników. Lepsze, ciekawsze podcasty. Może
przeprowadzka bloga na własną domenę? I największe na chwilę obecną marzenie,
objąć patronat nad jakąś książką. Życzę Wam spełnienia Waszych planów i marzeń
w nowym roku.
Jestem tu nowy, a szkoda, że dopiero teraz tu trafiam, bo widzę, że prowadzisz bardzo ciekawą stronę. Dobrze, że czytaj.pl opublikowało Twoją recenzję. ;) Masz wspaniałe wyniki w 2016 roku, życzę, by 2017 był równie dobry a nawet lepszy ;)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję :)
UsuńJak fajnie, że wygrała u Ciebie książka "Płyń z tonącymi". Mam ją na regale, jeszcze nieprzeczytaną. Ale jest w planach na ten rok :)
OdpowiedzUsuńMoja trójka w minionym roku była kobieca:
1. Amerykaana Chimamanda Ngozi Adichie
2. Prowadź swój pług przez kości umarłych Olga Tokarczuk
3. Pani furia Grażyna Plebanek